- Nie ma co się obrażać. Każdy byłby zdenerwowany, gdyby trener zdejmował go w 32. minucie gry. Ale szczerze powiedziawszy po moim zejściu gra się polepszyła i druga połowa wyglądała już zdecydowanie lepiej - mówił w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Adrian Rakowski.
Lech Poznań już w piątej minucie zdobył bramkę, gdy pięknym strzałem popisał się Vojo Ubiparip. Kolejorz stwarzał sobie kolejne okazje i zdecydowanie dominował na murawie. Pavel Hapal podjął odważną decyzję i wprowadził za pomocnika napastnika Arkadiusza Woźniaka. Obraz gry zmienił się. Lech już tak często nie był pod bramką Zagłębia, a i Miedziowi zaczęli stwarzać sobie okazje strzeleckie.
- Przede wszystkim jestem rozczarowany wynikiem. Tym, że zszedłem, na pewno też, ale to była decyzja trenera, chciał ustawić zespół bardziej ofensywnie i w zamian za mnie wszedł napastnik - zauważył Rakowski.
Jego zdaniem zabrakło skuteczności oraz szczęścia, ponieważ lubinianie mieli okazje do zdobycia bramki. - Szymek Pawłowski uderzył w spojenie, inne sytuacje też były. Rywale nic poza nielicznymi kontrami nie stworzyli... Nie wiem, kurde, no ciężko cokolwiek tu powiedzieć... Znowu, tak jak w meczu z Koroną, śpimy na początku - przyznał.
Zagłębie zajmuje przedostatnie miejsce w lidze z dorobkiem dwóch punktów. Sytuacja przypomina tę sprzed roku. - Jest gorąco, mamy dwa punkty. A za tydzień derby. Wiadomo, że zarówno kibice, jak i my podchodzimy do tego meczu troszkę inaczej. Śląsk to nasz odwieczny rywal, którego nie możemy pokonać od kilku meczów i na pewno będziemy chcieli przełamać tę serię, zrehabilitować się. Ale nie ma co się załamywać. Głowa do góry i trzeba dalej zapierdzielać! - podsumował Adrian Rakowski.