Pomocnik Pasów trafił do siatki... z ochraniacza!

Bramka Marcina Budzińskiego przypieczętowała zwycięstwo Cracovii w Bytomiu. Pomocnik krakowskiej drużyny bezpośrednio po trafieniu zamiast fetować bramkę... złapał się za głowę.

Skąd tak nietypowe zachowanie? - Wkurzyłem się, że nie strzeliłem tej bramki normalnie. Trochę z przypadku odbiła mi się od ochraniacza i wpadła do siatki. Jak zwykle chciałem, ale nie mogłem strzelić normalnie. Na szczęście potem ze mnie już to ciśnienie zeszło i było lepiej - mówi Marcin Budziński, pomocnik Cracovii.

Marcin Budziński w meczu z Polonią toczył trudne boje z defensorami bytomian
Marcin Budziński w meczu z Polonią toczył trudne boje z defensorami bytomian

Pasom trzy punkty zdobyte w meczu z outsiderem pomogły odkuć się za ostatnią porażkę z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza. - Zwycięstwo cieszy, tym bardziej, że wcale nie przyszło nam ono łatwo. To, że Polonia zajmuje ostatnie miejsce w tabeli nie znaczyło, że czekał nas spacerek i boisko to udowodniło - dodaje gracz krakowskiej drużyny.

Podopieczni Wojciecha Stawowego po objęciu prowadzenia łatwo pozwolili bytomianom odrobić straty, za co w szatni zebrali solidną burę. - Przy jednobramkowym prowadzeniu chyba za szybko uwierzyliśmy, że ten mecz jest wygrany. Polonia pokazała nam, że jest inaczej i zdołała wyrównać. W drugiej połowie wyszliśmy nastawieni jeszcze bardziej ofensywnie, czym narażaliśmy się na kontry. Na szczęście szybko strzeliliśmy drugą bramkę, a moje trafienie ostatecznie ten mecz zakończyło - ocenia "Budzik".

Po meczu w Niecieczy krakowianom zarzucano brak ambicji i determinacji. W Bytomiu udowodnili, że był to jedynie wypadek przy pracy. - W meczu z Termaliką doznaliśmy bolesnej dla nas porażki i dużo mądrej nauki z niego wyciągnęliśmy. Myślę, że zwycięstwem z Polonią udowodniliśmy, że nasza forma dalej jest zwyżkowa, a to co zagraliśmy w ostatnim spotkaniu, to jedynie wpadka, która nieprędko się powtórzy - uspokaja były zawodnik Arki Gdynia.

W szatni Cracovii cel, o jaki walczy drużyna jest jasny i nikt nie boi się o nim mówić. - Gramy o awans i każdy z nas musi sobie uświadomić, że ten cel nie przyjdzie nam łatwo. Zostały trzy kolejki do końca rundy jesiennej i musimy w nich zapunktować, najlepiej zgarniając trzy razy całą pulę. Wtedy zima będzie względnie spokojna, a to bardzo ważne, bo cała batalia o ekstraklasę rozegra się na wiosnę - zauważa piłkarz krakowskiej jedenastki.

- Nasza sytuacja nie jest komfortowa, bo nie możemy sobie pozwolić na grę bez oglądania się za rywali. Jesteśmy na trzecim miejscu, a awansują tylko dwa zespoły. Po każdym meczu spoglądamy w tabelę i analizujemy wyniki rywali. Wiadomo, że nie ważne jest to, na którym miejscu jesteśmy teraz, bo awans wywalczą zespoły, które będą w czubie na koniec sezonu. Z punktu widzenia psychologicznego zawsze lepiej jednak uciekać niż gonić. Rywale jeszcze potracą punkty, a nasza w tym głowa, by to wykorzystać - puentuje gracz drużyny z Kałuży.

Źródło artykułu: