Zdruzgotany piłkarz Stali: "Można się załamać"

- Po meczu z Unią chyba nie ma żadnych podstaw do optymizmu - mówił po ostatnim spotkaniu załamany piłkarz Stali Stalowa Wola, Damian Łanucha. Zielono-czarni przegrali kolejny mecz u siebie.

Piłkarze Stali Stalowa Wola fatalnie prezentują się w meczach na własnym stadionie w drugoligowych rozgrywkach. Na siedem spotkań zielono-czarni raz wygrali, raz zremisowali, a w pięciu potyczkach ponieśli porażkę. W ostatnim meczu Stalówka przegrała z Unią Tarnów, która... notowała passę pięciu porażek z rzędu i przełamała się właśnie w Stalowej Woli.

Podopieczni Mirosława Kality co prawda stracili gola z rzutu karnego, długi okres czasu grali w dziesiątkę, ale też zbytnio nie niepokoili golkipera "Jaskółek". - Graliśmy w dziesięciu. Ciężko nam było w drugiej połowie. Chcieliśmy, ale na dobrą sprawę Unia nas mogła skontrować i mogło być już wcześniej po meczu. Mówiliśmy, że trzeba dużo uderzać na bramkę, bo mieli drugiego bramkarza. Praktycznie strzałów nie było i to było widać - mówił po ostatnim gwizdku sędziego mocno zdegustowany Damian Łanucha.

- Dla mnie sprawa rzutu karnego bez komentarza, ale go nie było. Sędzia główny pokazywał żeby wstawać, a boczny nie wiem dlaczego zaczął machać chorągiewką. Potem spalone... Dwa razy stałem na pozycji bocznego sędziego, nie było spalonego, a on podniósł chorągiewkę. Nie wiem czy nas nie lubi czy... - dodał po czym: - Nie ma co się tłumaczyć, ale naprawdę mogło się skończyć na wyniku 0:0 i zawsze byłby punkt. Jeszcze straciliśmy zawodnika i naprawdę ciężko to było odrobić. Jak widać, w drugiej połowie troszkę więcej biegaliśmy, ale nic z tego nie wynikało - stanowczo podkreślił.

Stalowcy przeciwko tarnowianom zagrali fatalnie. - Nie było pomysłu na grę. Mówiliśmy sobie w szatni, żeby wyjść, siąść na nich i przede wszystkim zacząć biegać. Pierwszą połowę przeczłapaliśmy. W drugiej części spotkania trochę więcej starań było, ale co z tego, jak po raz kolejny schodzimy z boiska bez punktów - wyjaśniał Łanucha. - Myśleliśmy, że z drużyną z Siedlec się przełamaliśmy i... Zrobiliśmy u siebie punkt od tego spotkania! Idzie nam katastrofalnie, nie wiem naprawdę co powiedzieć - dodał.

On sam jest jednym z tych zawodników do których można mieć najmniej pretensji. Po niektórych jego kolegach z drużyny nie widać takiego zaangażowania, jakie byłoby oczekiwane. - Teraz też zagrałem słabe spotkanie. Jesteśmy drużyną i nie było w zespole wyróżniającego się zawodnika. Nie wiem, trzeba pracować, ale... Można się załamać, naprawdę... Po takim spotkaniu... Tak naprawdę co mecz się tłumaczymy, zamiast wyjść na boisko i robić swoje. Nie robimy tego i naprawdę nie wiemy jaka jest przyczyna tego, co się dzieje - gryzł się w język młody zawodnik.

Zielono-czarni nie wygrali od sześciu spotkań z rzędu i w ligowej tabeli są coraz bliżej strefy spadkowej. - Po meczu z Unią chyba nie ma żadnych podstaw do optymizmu. Nie wiem czy kary finansowe byłyby tu dobre. Już byłem w jednym klubie, gdzie próbowano kary dawać i naprawdę to nie pomagało. Musimy siąść, porozmawiać i zrobić coś, bo zbliżamy się do strefy spadkowej. Jeszcze gra zaczyna robić się katastrofalna. Naprawdę źle to wygląda - otwarcie przyznaje Łanucha.

Sami piłkarze swojej słabej postawy nie chcą tłumaczyć mocno przetrzebionym składem, chociaż... - Problemy kadrowe każdy ma, ale chyba nie aż takie. U nas już juniorzy wchodzą na boisko, którzy jeszcze niedawno grali w Podkarpackiej Lidze Juniorów. Teraz pojawią na boisku w drugiej lidze. Nikt się nie spodziewał, że tyle będzie kontuzji, jeszcze teraz kartki dochodzą. Nie wiem co dalej o tym wszystkim sądzić - podsumował mocno załamany Damian Łanucha.

Komentarze (0)