Niedzielna porażka z KGHM Zagłębiem Lubin dla kibiców Górnika Zabrze była powodem dużego zaskoczenia. Fani Trójkolorowych przyzwyczaili się bowiem, że ich zespół nie przegrywa i gra ładną dla oka piłkę. Punktów i stylu drużynie Adama Nawałki jednak zabrakło, co część widzów zgromadzonych na stadionie przy Roosevelta jeszcze w trakcie spotkania kwitowała niewybrednymi komentarzami i gwizdami.
Swoim zachowaniem szalikowcy swojej drużynie nie pomogli, co po meczu zgodnie powtarzali kolejni zawodnicy Górnika. Prym pod tym względem wiedli Łukasz Skorupski i Krzysztof Mączyński, czyli gracze, do postawy których kibice mieli największe zastrzeżenia.
Temu pierwszemu zarzucali spóźnione interwencje przy obu bramkach. Nie da się bowiem ukryć, że golkiper Górnika mógł przy trafieniach dla lubińskiej drużyny zrobić nieco więcej. - Nie przegraliśmy meczu przez dziesięć kolejek, przydarzyła się pierwsza w sezonie porażka i kibice nie mogą nas po jednym meczu oceniać. Dziwne okrzyki po tym meczu leciały w naszą stronę z trybun, tak jakby zapomnieli już, że to dopiero nasze pierwsze potknięcie - przyznaje golkiper zabrzańskiej drużyny.
Podobnego zdania był Mączyński, który swoimi stratami w środku pola doprowadzał kibiców do białej gorączki. Kilkukrotnie po jego błędach Miedziowi wychodzili z groźnymi kontrami, co mogło skończyć się kolejnymi trafieniami dla gości. Mimo żenująco słabego występu Nawałka zdecydował się trzymać 25-latka na boisku do końcowego gwizdka sędziego, ściągając z placu gry m.in. Aleksandra Kwieka i Arkadiusza Milika.
- Nie interesuje mnie to co tam sobie ludzie krzyczą. Niech se krzyczą co chcą. Ja skupiam się na tym, żeby grać i tyle. Wiadomo, że nam to nie pomaga, bo pozytywny doping może ponieść do zwycięstwa, a takie okrzyki nie ładują nas pozytywnie, ale jak wspomniałem wyżej, skupiam się na tym, żeby robić swoją robotę. Po prostu z Zagłębiem zagraliśmy słaby mecz i dlatego przegraliśmy. Możemy tylko naszych kibiców przeprosić - puentuje gracz drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.