Napastnik Górali załamany po meczu w Gliwicach

Po meczu z Piastem Gliwice napastnik Podbeskidzia, Robert Demjan długo nie mógł się pozbierać. Słowacki zawodnik bielskiej drużyny w pojedynkę mógł przesądzić o zwycięstwie Górali przy Okrzei.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Podbeskidzie Bielsko-Biała tylko własnej nieskuteczności zawdzięczało fakt, że wyjechało bez punktów ze stadionu Piasta Gliwice. W pierwszej połowie podopieczni Marcina Sasala stworzyli kilka kapitalnych okazji, których nie zdołali zamienić na bramkę. Prym pod tym względem wiódł Robert Demjan, który przegrał dwa razy sytuację sam na sam z Dariuszem Trelą.

- Przed przerwą mieliśmy mnóstwo sytuacji, które powinniśmy wykorzystać. Gdybyśmy po pierwszej połowie wygrywali 2:0, to nikt nie mógłby mieć o to do nas pretensji. Zawaliliśmy i sami jesteśmy sobie winni - przyznaje w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl słowacki napastnik Górali.

Piłkarz bielskiej drużyny po meczu długo pluł sobie w brodę. - Układałem sobie dwa piłkę na lewą nogę. Pewnie gdybym spróbował raz uderzyć z prawej, to przynajmniej raz padłaby bramka. Będę musiał ten mecz przeanalizować, bo jestem na siebie zły. Nie powinno tak to z mojej strony wyglądać, ale po meczu każdy jest mądry - dodaje gracz Podbeskidzia.

Bielszczanie na dobre utknęli w strefie spadkowej i niewiele wskazuje na to, by przed przerwą zimową byli w stanie się z niej wydostać. - Nasza gra w ostatnich meczach nie jest najgorsza, ale nie zbieramy punktów. W Gliwicach pewnie remis też byłby dobry, ale my chcieliśmy wygrać i nie baliśmy się iść z Piastem na wymianę ciosów. Myślę, że gdybyśmy strzelili bramkę jako pierwsi, to na pewno byśmy ten mecz wygrali, bo łatwiej jest podwyższyć prowadzenie niż gonić wynik - przekonuje Demjan.

Piętą achillesową Podbeskidzia jest słaba psychika. - Po każdym meczu i w jego przerwie trener nas umacnia, że to co robimy jest dobre, ale musimy w to uwierzyć. Dopadła nas jakaś dziwna niemoc, bo my naprawdę nie zasługujemy na to, żeby te mecze przegrywać. Potrzebujemy pewnego zwycięstwa na przełamanie, to może będzie łatwiej. Póki co coś nam doskwiera i nie bardzo jesteśmy w stanie coś z tym zrobić - bezradnie rozkłada ręce 30-latek.

Piłkarze z Bielska-Białej nie zamierzają jednak godzić się z degradacją. - Wielu postawiło już na nas krzyżyk, ale to jeszcze nie jest koniec. Jeszcze jest dużo kolejek i mnóstwo punktów do zdobycia. Mamy trzy mecze jesienią i całą wiosnę, więc jest o co grać. Wystarczy, że uda nam się wygrać 3-4 mecze z rzędu i będziemy w zupełnie innym miejscu niż się obecnie znajdujemy - puentuje gracz klubu z Rychlińskiego.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×