Artur Długosz: Mało kto oczekiwał, że Śląsk Wrocław wygra w Poznaniu, a już na pewno niewielu spodziewało się, że wasze zwycięstwo w stolicy Wielkopolski może być tak okazałe.
Tadeusz Socha: Na pewno, skoro mało kto tego oczekiwał, to tym bardziej nas cieszy to, że udało się wygrać w Poznaniu i to tak wysoko.
Na oficjalnej stronie Lecha Poznań to spotkanie reklamowano jako "Andrzejkowe Lanie Śląska". To jednak wy, potocznie mówiąc, zlaliście Kolejorza, strzelając mu trzy gole.
- Z takim założeniem tak naprawdę przyjechaliśmy do Poznania. Potrzebowaliśmy tych trzech punktów. Ostatnio mieliśmy problemy w rozgrywkach ligowych z ich zdobywaniem i też sporo bramek traciliśmy. Tym razem strzeliliśmy trzy gole, a żadnego nie straciliśmy. To dla nas jest naprawdę bardzo ważne dla nas.
Powiedz tak szczerze, z ręką na sercu - jak dochodziła ta 70. minuta, to nie poczułeś lekkiego zdenerwowania, żeby nie było powtórki z rozrywki ze spotkania z Jagiellonią Białystok?
- Na pewno tej 70. minuty troszkę się baliśmy. Przynajmniej ja się bałem. Muszę się przyznać, że zerkałem na zegar. Tak naprawdę wydaje mi się, że mieliśmy ten mecz pod kontrolą. Nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że z Jagiellonią Białystok też tak było. Takie spotkanie jak to z Jagiellonią po prostu się zdarzyło i z tego powodu cierpimy, bo mamy o dwa punkty mniej. To jest przede wszystkim największy problem. Nie wydaje mi się, żeby takich meczów było więcej. Sądzę, że udowodniliśmy w Poznaniu, że potrafimy grać ofensywnie i ta obrona powoli wygląda coraz lepiej.
Po tych meczach z Wisłą Kraków i Jagiellonią Białystok spadł wam teraz kamień z serca?
- Na pewno tak, bo w dwóch poprzednich meczach zdobyliśmy tylko jeden punkt. Potrzebowaliśmy teraz trzech oczek jak tlenu. Wydaje mi się, że po samej grze, jak i po liczbie strzelonych bramek, możemy powiedzieć, że spokojnie czekamy na Legię Warszawa w ostatnim meczu w tej rundzie.
Przerwa w czasie meczu spowodowana zadymieniem boiska jakoś was zdekoncentrowała? Jak to wpływa na zawodnika?
- Trzeba być skoncentrowanym, bo człowiek przestaje myśleć o grze, a zastanawia się nad różnymi rzeczami, które dzieją się obok. Rola w tym kolegów, aby się nawzajem motywować, aby po tej przerwie wrócić na boisko w pełni skupionym.
[b]
Po ostatnim gwizdku sędziego wasi kibice wyraźnie wam zasygnalizowali - z Legią Warszawa tylko zwycięstwo. Mając w pamięci ostatnią wysoką porażkę we Wrocławiu, pałacie chyba za to żądzą rewanżu i zrobicie wszystko, aby odnieść zwycięstwo?[/b]
- Jak najbardziej. Potrzebujemy tego rewanżu i chcemy, aby był on jak najszybciej. Dobrze, że gramy już w piątek i nie musimy czekać na to spotkanie na przykład do poniedziałku. Już w piątek będziemy mieli szansę do tego, aby się Legii zrewanżować.
Rzeczywiście tak jest, że około 70. minuty brakuje wam sił i odcina ten prąd?
- Nie, wydaje mi się, że nie. Zostało to rozdmuchane. Niepotrzebnie ktoś powiedział, że w danym meczu zabrakło mu siły w 70. minucie. Na pewno my byliśmy do tego sezonu przygotowywani w trochę inny sposób, ale już nie ma co nad tym się zastanawiać. Po meczu z Legią Warszawa będzie okres przygotowawczy. Teraz też mieliśmy zupełnie inne treningi. Myślę, że nie ma nad czym się zastanawiać i do czego wracać.
Zdajecie sobie sprawę z tego, że zimą mocno możecie dostać w kość od Stanislava Levego?
- Osobiście z tego powodu się cieszę. Tak naprawdę przygotować się w zimie do kolejnej rundy to jest podstawa, żeby mieć później siły biegać. Wydaje mi się, że nie ma co się tego bać. Na pewno trener Stanislav Levy ma to wszystko przemyślane i zrobi to z głową, i nie będzie problemów w następnej rundzie.
Kogo, jak nie wychowanka, pytać o atmosferę w drużynie...
- Na pewno wszyscy są świadomi tego, że były problemy w szatni, że pojawiły się sprawy pozaboiskowe. Myślę, że w szatni sytuacja nie była do końca jasna, co zawsze było naszą największą siłą. Jestem w klubie już spory kawałek czasu i ta atmosfera zawsze charakteryzowała Śląsk Wrocław, tylko że w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Myślę więc, że z czasem ta sytuacja wróci i będzie dobrze. To jest na pewno duża siła. Same gwiazdy, sami piłkarze nie grają. Jest jeszcze szatnia, atmosfera drużyny i to jest równie ważne, jak poziom poszczególnych zawodników, poziom sportowy zespołu.
Do kogo była skierowana ta szóstka, którą na palcach pokazaliście przed ławką rezerwowych po pierwszym strzelonym golu?
- Wydaje mi się, że nie ma co się zastanawiać. Wszyscy wiedzą o co chodzi. Najlepiej to tak zostawić.
Nie jesteście w konflikcie z trenerem?
- Nie, nie.