Marcin Sasal rozstał się ze stanowiskiem trenera Pogoni Szczecin w kwietniu, po kompromitującej porażce z Olimpią Elbląg. Po odejściu nie krył rozgoryczenia, często przypominał o świetnym bilansie swojej pracy ze szczecinianami. Drużyna pod jego wodzą wygrała ponad połowę meczów, jesienią zdominowała rozgrywki I ligi, także wiosną utrzymywała się w czubie tabeli.
Po Sasalu niewielu jednak "płakało". Trener nigdy nie był bowiem ulubieńcem szczecińskich kibiców. Już pierwsza domowa porażka z Dolcanem skłoniła część z nich do wywieszenia transparentu "Sasal - słaby trener" oraz skandowania "Nie ma trenera, w Szczecinie nie ma trenera".
Przed sobotnim meczem Pogoń - Podbeskidzie (2:0) aktualny trener bielszczan nie był chętny, by wracać do wydarzeń ze Szczecina. - Nie da się ukryć, że przyjazd do tego miasta był dla trenera Sasala ważny, ale jako drużyna koncentrowaliśmy się tak samo jak przed każdym spotkaniem - zdradził pomocnik Podbeskidzia Sebastian Ziajka. - Bez wątpienia był to mecz z podtekstami, ale tak naprawdę staraliśmy się podejść do niego normalnie. W ostatecznym rozrachunku zaskoczyliśmy byłego szkoleniowca - wtórował Maksymilian Rogalski z Pogoni.
Sasal nie spotkał się w Szczecinie z wrogim przyjęciem. Byli podopieczni przywitali się z nim serdecznie, poza pojedynczymi okrzykami kibice nie zwracali nie niego uwagi. Na murawie Podbeskidzie było słabsze przez większą część meczu. - Zagraliśmy bardzo słabo. Pogoń była o klasę lepsza i zasłużenie dopisała na swoje konto punkty - nie owijał w bawełnę Ireneusz Jeleń.
Wydarzeń nie zamierzał natomiast komentować Sasal, którego na pomeczowej konferencji zastąpił asystent Andrzej Wyroba. Jak się okazało - był to ruch w pełni przemyślany przed pierwszym gwizdkiem. - Już wówczas ustaliliśmy, że spotkam się z dziennikarzami niezależnie od wyniku. Trener ma prawo wyznaczyć obojętnie jakiego członka sztabu na konferencję - ratował sytuację Wyroba.
- Czy takie ustalenia dotyczą innych miast niż Szczecin? Proszę pytać Marcina Sasala - odesłał II trener Podbeskidzia. Sasal zdecydował się jednak na niemal angielskie wyjście i nie zgodził się na rozmowę pod szatnią.
- Nie wiem, jakie są relacje na linii dziennikarze-trener, ale jako piłkarze darzymy Marcina Sasala ogromnym sentymentem i na pewno z nami przywitał się bardzo serdecznie - odpowiedział Robert Kolendowicz na pytanie o zachowanie byłego szkoleniowca Portowców. - Wykonał w Szczecinie kawał dobrej roboty i od dziś będziemy trzymać za niego kciuki w walce o utrzymanie z Podbeskidziem. Nie mogę powiedzieć złego słowa o naszych stosunkach z nim - dodał.