W 2005 roku Michał Chałbiński przeszedł do Zagłębia Lubin z Odry Wodzisław. Wcześniej wydawało się, że zwiąże się z warszawską Legią, lecz ostatecznie wylądował na Dolnym Śląsku. Do Lubina trafił jako uznany snajper i właśnie w Zagłębiu miał być liderem najlepszych strzelców.
I tak właśnie było. Od pierwszych meczów Chałbiński imponował skutecznością. W swoim pierwszym sezonie zdobył aż 15 goli, co sprawiło, że został wicekrólem strzelców i tym samym ustanowił swój osobisty rekord. Kibice początkowo mieli żal do Chałbińskiego, który po kilku meczach przyznał, że Lubin jest tylko przystankiem w jego karierze. Jednak ambitna gra, a przede wszystkim gole zmieniły nastawienie fanów Miedziowych do urodzonego w Jastrzębiu Zdrój piłkarza.
W pierwszym sezonie Chałbiński zdobył 15 goli. W drugim szło mu równie dobrze, ale podczas majowego meczu z Koroną Kielce miała miejsce dramatyczna sytuacja. Chałbiński zderzył się głową z bramkarzem rywali, Radosławem Cierzniakiem i runął na murawę. Stracił przytomność i wiele minut leżał niemal bez ruchu. Od razu został odwieziony do szpitala, gdzie stwierdzono wstrząs mózgu oraz złamany nos. Sezon dla Chałbińskiego był skończony. Strzelił w nim 12 goli, a Zagłębie sięgnęło po mistrzostwo.
Jednak w kolejnych miesiącach było już dużo gorzej. W rozgrywkach 2007/2008 31-letni napastnik zdobył tylko pięć goli i był cieniem samego siebie. Inaczej poruszał się już po boisku i przed bieżącymi rozgrywkami zdecydowano, że Chałbiński może szukać nowego pracodawcy. Problem w tym, iż inne kluby nie bardzo chciały byłego zawodnika Odry Wodzisław. Problemem była jego gwiazdorska pensja, która wynosi około 30 tysięcy złotych miesięcznie. Chałbiński przyznał, że jest gotów nawet grać w rezerwach...
Okno transferowe zamknęło się i doświadczony napastnik rzeczywiście nie zmienił otoczenia. Trenuje i gra w zaledwie w trzecioligowych rezerwach i uchodzi tam za gwiazdę. Problem ma jednak Zagłębie, bo musi płacić blisko 30 tysięcy złotych miesięcznie zawodnikowi, który gra jedynie w rezerwach. Dla Chałbińskiego "przystanek Lubin" okazał się trochę dłuższym przystankiem, na który sam przystał strzelec 74 goli w polskiej ekstraklasie.