Drastyczne decyzje brazylijskiego szkoleniowca, który oprócz piłkarza Legii zawiesił połowę reprezentacji, zapadły po ostatnich czerwcowych meczach z Kenią. Zimbabwe najpierw przegrało z teoretycznie słabszym rywalem, a potem uzyskało bezbramkowy remis. Claudinei wściekł się na swoich zawodników, zarzucając im brak zaangażowania i amatorskie podejście do futbolu. - To, co wyprawiali na ostatnim zgrupowaniu to już przesada. Zamiast trenować, spotykali się ze znajomymi i zabawiali się z dziewczynami - ubolewał w mediach. Kilka dni później zawiesił sześciu piłkarzy, w tym Chinyamę. - Nie chcę tutaj ludzi, którzy nie podchodzą poważnie do kadry - mówił wówczas.
Teraz szkoleniowiec Zimbabwe ma duże kłopoty. W ataku prawdziwa posucha, bo kontuzjowany jest najlepszy strzelec Benjani Mwaruwari, a w składzie zostało tylko dwóch napastników z ligi krajowej. Lokalne media zaczynają drwić ze szkoleniowca, a decyzję o zrezygnowaniu z Chinyamy określają mianem "nierozważnej". Sam Valinhos chyba też pojął, że zrobił coś niemądrego, bo powoli wycofuje się ze swojej czystki. - Trener obserwował Takesure'a, ale uznał, że na razie jest za słaby na reprezentację. Nie znaczy to jednak, że go nie powoła w przyszłości - stwierdził menedżer kadry Sharrif Mussa.
Valinhos może żałować, że nie powołał Takesure'a Chinyamy, bowiem 25-letni napastnik Legii znowu zaczął strzelać. W ostatnim meczu ligowym z Górnikiem Zabrze zaliczył jedno trafienie i był jednym z wyróżniających się piłkarzy na boisku.