Nie szanuję trenera Hapala za to, że nie potrafił powiedzieć... - rozmowa z Januszem Gancarczykiem

Długo i bez owijania w bawełnę - Janusz Gancarczyk opowiada o swojej przygodzie z futbolem, o tym, jak potraktowano go w Zagłębiu i "Klubie Kokosa" z Lubina. Jak mówi, ma jeszcze coś do udowodnienia.

Artur Długosz
Artur Długosz

Artur Długosz: Przyjechałeś do Wrocławia na mecz ze Śląskiem jako zawodnik MKS-u Oława i zaprezentowałeś się bardzo dobrze. Przyszłość wiążesz teraz właśnie z drugoligowcem z Oławy?

Janusz Gancarczyk: Warunki w tym sparingu nie były cudowne do grania. Zawodnik z piłką przy nodze ma trochę łatwiej niż obrońca, bo wystarczy lekki balans i defensor może się poślizgnąć. Nie traktuję tego w taki sposób, że zagrałem dobry mecz. Przyjechał pograć, bo poprosił mnie o to trener drużyny z Oławy. Dla mnie było to nawet na rękę, bo rok czasu w piłkę nie grałem. Chciałem pokopać piłkę, pobiegać, poruszać się. Jakoś w miarę to wyszło. Zobaczymy, co będzie dalej. Jadę w czwartek na rozmowy, będę też już wiedział o innym temacie. Będziemy widzieć jak to się potoczy.

Po takiej długiej przerwie ile potrzeba czasu, aby wrócić do przyzwoitej formy?

- To też zależy od zawodnika. Jeden potrzebuje dwóch czy czterech sparingów i już może grać, a inny będzie pół roku grał non stop i będzie mu ciężko dojść do formy. Myślę, że jak przepracuję dobrze okres przygotowawczy, to jestem w stanie od pierwszego meczu się pojawić na boisku.

W sparingu ze Śląskiem Wrocław szybkościowo w pierwszej połowie dawałeś radę.

- Szybkości się tak łatwo nie traci. Gorzej jest z wydolnością, nad którą trzeba cały czas pracować. Na pewno jeszcze dużo mi brakuje, ale myślę, że z każdym treningiem, każdym meczem sparingowym, będzie coraz lepiej.

Krzysztof Ostrowski na jednym skrzydle, ty - co prawda w innej drużynie, ale na drugim. Przypomniały się trochę stare czasy...

- Dokładnie. Krzysiek przyjechał tutaj się sprawdzić, zobaczymy co z tego wyniknie. Mi na razie nie dane być w Śląsku Wrocław, ale myślę, że jakbym zagrał jakąś dobrą rundę, to fajnie byłoby wrócić do Śląska.

A próbowałeś teraz się pytać o możliwość sprawdzenia się w Śląsku?

- Nie jestem taki, żeby dzwonić, pytać się, prosić. Jakby ktoś wyraził zapytanie, jestem otwarty na rozmowy. Jestem w stanie przyjechać na testy, sparingi.

A teraz po tym sparingu nie było żadnych zapytań ze strony Śląska?

- Na razie nic nie słyszałem. Podejdźmy do tego na spokojnie. To był jeden sparing, który toczył się w warunkach niezbyt przypominających mecze ligowe. Nie będę jakoś się chwalił i mówił, że powinienem być w Śląsku, bo prawda taka nie jest. Musiałbym się pokazać nie w jednym meczu kontrolnym, a w kilku.

Czyli jaki kierunek obierasz teraz? Polska czy zagranica?

- Na razie Polska. Zobaczymy, chciałbym przynajmniej pół roku pograć w naszym kraju, wrócić do jakiegoś takiego rytmu meczowego.

Będziesz teraz rozmawiał z ewentualnymi pracodawcami...

- Już będę mądrzejszy po tych rozmowach. Na pewno priorytet to jest Ekstraklasa, ale zobaczymy, jak to się potoczy. W tym momencie nie wiem na czym stoję. W czwartek będę mądrzejszy, będę wiedział więcej. Myślę, że decyzję podejmę do początku przyszłego tygodnia, bo jak sądzę do niedzieli sobie spokojnie w Oławie potrenuję.

Jakiego typu to będą rozmowy i z kim?

- W jednym klubie nie rozchodzi się o jakieś testy, tylko o rozmowy dotyczące finansów i długości kontraktu, a w drugim przypadku dokładnie nie wiem na czym stoję. Niedługo będę wiedział więcej. Dla mnie priorytetem jest najwyższa liga, a pieniądze schodzą na drugi plan. Jak jednak konkretniejsze rozmowy będą z zespołem z pierwszej ligi, to też to rozważę.

Czyli wchodzą w grę dwa zespoły - jeden z Ekstraklasy, a drugi z pierwszej ligi?

- Tak.

A ten z Ekstraklasy to dolna połówka?

- Dolna. Dla górnej połówki, to jeszcze trochę bym musiał pograć.

A z pierwszej ligi?

- Tak środek tabeli, ale z jakimiś aspiracjami w przyszłym sezonie.

Żałujesz przenosin do Zagłębia Lubin?

- Do Lubina szedłem... Miałem dwie propozycje, tylko że ta jedna, to nie wiem czy to nie było kłamstwo. Konkretna oferta przyszła z Zagłębia, dzwonili od razu do mnie, a nie załatwiali tego przez menadżera, którego wtedy niby jeszcze miałem. Powiedziałem, że jak się nie pojawi żadna oferta z Ekstraklasy, to przyjdę do nich. Trener Jan Urban mnie chciał. Wiem, że się dowiadywał przez trenera Ryszarda Tarasiewicza jak wygląda sprawa ze mną. Podjąłem decyzję, że tam pójdę. Miałem dużo myśli i to czarnych, bo wiadomo skąd przychodziłem, gdzie grałem, gdzie tak naprawdę jest mój klub. To była trudna decyzja, ale musiałem jakąś podjąć. Podjąłem taką, a nie inną. Początek był dobry, wszystko się układało. Tak naprawdę przez pierwsze dwie, trzy kolejki, było w porządku. Później, jak nam nie szło, to było coraz gorzej. Zwolnili trenera Urbana, przyszedł ten Czech, Pavel Hapal, którego nie szanuję za to, że nie potrafił powiedzieć dlaczego mnie odsunął od drużyny. Później było już coraz gorzej.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×