Ireneusz Jeleń: Poczekam na następcę Beenhakkera

Ireneusz Jeleń, podobnie jak Artur Wichniarek, jest notorycznie pomijany przez Leo Beenhakkera przy wysyłaniu powołań na mecze kadry. - Po to przeniosłem się do lepszej ligi, lepszego klubu, by mieć bliżej do kadry. Jak się okazało, bliżej miałem ze słabego klubu w Polsce - Wisły Płock, z której pojechałem na mundial do Niemiec niż z Auxerre, gdzie występuję w jednej z najsilniejszych lig w Europie - mówi dla Polska The Times.

W tym artykule dowiesz się o:

Ireneusz Jeleń, pomimo dobrej dyspozycji w Auxeree, nie został powołany na najbliższe mecze ze Słowenią i San Marino. To dla samego zawodnika duże zaskoczenie, tym bardziej, że w kadrze znaleźli się zawodnicy z polskiej ligi.

- Dziwiłem się, że nie dostałem zaproszenia. Choć przyznam, że bardziej zaskoczony byłem tym, że po półtorarocznej przerwie znalazłem się w kadrze na niedawny towarzyski mecz z Ukrainą. Gdy jednak byłem ostatnio na kadrze, odniosłem wrażenie, że nie jestem jej potrzebny. A powołanie dostałem tylko dlatego, by uciszyć dziennikarzy, którzy od dawna się tego domagali - mówi w wywiadzie udzielonym Polska The Times.

Zawodnik zdaje sobie sprawę, że u Holendra najprawdopodobniej już nie zagra. - Już się z tym pogodziłem. Trener Beenhakker nie będzie jednak wiecznie prowadził kadry. Poczekam, aż przyjdzie jego następca. U niego może znajdę większe uznanie. Z gry w reprezentacji nie rezygnuję. Występy dla Polski to największy zaszczyt - dodaje.

Komentarze (0)