Kinga Popiołek: W ostatnich miesiącach wiele dobrych słów padło pod pana adresem. W jaki sposób to na pana wpływa?
Dominik Furman: Jak najbardziej pozytywnie. Każdy piłkarz gra po to, aby było dobrze jemu, klubowi i kibicom.
Czyli nie ma obaw, że pochwały odniosą negatywny skutek?
- Nie ma takiej sytuacji, że woda sodowa uderzy mi do głowy, bo jestem tu już siedem lat. Wiem, jak ten klub funkcjonuje i jakie są oczekiwania. Dobrze zostałem przygotowany do tego celu, jakim jest mistrzostwo Polski.
W takim twardym stąpaniu po ziemi pomaga mieszanka młodych i doświadczonych zawodników w szatni Legii?
- Są starsi koledzy jak Michał Żewłakow czy Kuba Wawrzyniak, którzy w swoim życiu już trochę osiągnęli i dają wskazówki, co nam też pomaga. My, młodzi, staramy się ich słuchać i robić coś podobnie do nich, bo nie da się ukryć, że to ważne postacie. Staramy się czerpać z takich wzorców, jednak też trzeba brać pod uwagę to, że każdy jest inny i nikt nie będzie taki jak np. Michał Żewłakow.
Po siedmiu latach spędzonych przy Łazienkowskiej 3 zdecydował się pan pozostać w klubie dłużej - na jak długo?
- Teraz kontrakt został przedłużony o 4,5 roku. Myślę, że ja i klub jesteśmy w 100 procentach zadowoleni.
Skorzystać na tym mogą również juniorzy - nie da się ukryć, że pan czy Daniel Łukasik przecieracie szlak.
- Legia dysponuje świetną akademią i na pewno chłopaki będą patrzeć na nasze poczynania, młodych zawodników. To będzie napędzało całą strukturę. A my? My się z tego cieszymy, że będą kolejni młodzi i zdolni piłkarze.
Mówił pan o mistrzostwie Polski jako celu Legii Warszawa. Dotychczasowe posunięcia na transferowym rynku skłaniają do pytania: jeśli teraz się nie uda, to kiedy?
- Mam nadzieję, że mistrzostwo zostanie zdobyte w najbliższym półroczu, bo siedem lat to zdecydowanie za dużo. Zrobimy wszystko, aby tak było. Nie odkładamy marzeń na następne lata, bo to nie ma sensu.
Jesteście do tego przygotowani? Może nie tyle fizycznie, co mentalnie, aby nie powtórzyć sytuacji z ubiegłego sezonu.
- Tamten rok nas czegoś nauczył i będziemy się starali wyciągnąć wnioski jak najlepiej. Myślimy, że nie popełnimy tego samego błędu, bo bodajże osiem meczów bez wygranej, to seria dość nieciekawa. Mam nadzieję, że zaczniemy z przytupem i w końcu będzie upragniony tytuł.
Zanim dojdzie do ostatecznych rozstrzygnięć przed Legią start rundy wiosennej oraz walka o obronę Pucharu Polski.
- O Koronie Kielce tak naprawdę myślimy już od zakończenia meczu ze Śląskiem. Wiemy, że pierwsze spotkania są trudne, bo nie wiadomo, na co kogo stać i to będzie taka zagadka, ale jesteśmy pełni optymizmu. Jeśli chodzi o przeprawę z Olimpią Grudziądz, to nie ukrywam, że podwójna korona cieszy podwójnie, dlatego też się na tym skupiamy.
Nie jest tak, że - paradoksalnie - Olimpia może się okazać trudniejszym rywalem, bo nic nie musi?
- Prawda jest taka, że z Legią to każdy musi - znamy doskonale to uczucie, wiemy, że każdy się na nas "napina". My jednak skupiamy się na sobie i będziemy się starali zdobyć podwójną koronę.
Piłka nożna na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku! Tylko dla fanów futbolu! Kliknij i polub nas.
Podpisał pan kontrakt na 4,5 roku - w jakich nastrojach będziemy rozmawiać po tym czasie?
- Chyba każdy polski zawodnik chciałby wyjechać na zachód, bo to są obecnie najlepsze ligi. Tak też jest w moim przypadku, ale co będzie jutro - tego nie wiem, a tym bardziej nie wiem, co będzie za 4,5 roku. W chwili obecnej skupiam się na Koronie Kielce i mogę zapewnić, że wyjdziemy w 100 procentach zdeterminowani.
Ligi zachodnie - Serie A, Ligue 1 czy Primera Division jest panu najbliższa?
- Najwięcej oglądam meczów ligi hiszpańskiej. Ostatnio byliśmy tam na zgrupowaniu, spodobało mi się i myślę, że to byłby super kierunek. To jednak jest melodia przyszłości.