Jakub Błaszczykowski: Sukces rodzi się w bólach

- Każdy z nas mecz ze Słowenią na spokojnie przemyślał i wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że zawiedliśmy - przyznał Jakub Błaszczykowski w rozmowie z Rzeczpospolitą. W środę w drugim meczu eliminacyjnym do MŚ 2010 Polacy zmierzą się z San Marino.

W tym artykule dowiesz się o:

- Po powrocie do Wronek oglądaliśmy fragmenty tego spotkania. Trudno wytłumaczyć, dlaczego po 25 minutach się zatrzymaliśmy i patrzyliśmy, jak grają rywale - dodał piłkarz Borussii Dortmund.

Czy przyczyną słabej gry mógł być fakt, że wielu reprezentantów nie gra w swoich klubach? - Może trochę tak było, bo trudno w takim upale biegać przez 90 minut, kiedy nie jest się do tego przyzwyczajonym, ale z drugiej strony - słońce tak samo grzało Słoweńcom i nie ma co szukać tanich wymówek tłumaczących naszą grę - powiedział Jakub Błaszczykowski. - Uważam, że chociaż drużyna jako całość nie jest w najlepszej formie, zabrakło nam także szczęścia. Gdybyśmy wykorzystali którąś z sytuacji zaraz po tym, gdy objęliśmy prowadzenie, mecz mógł skończyć się zupełnie inaczej. Sam też strzeliłem w słupek, zabrakło precyzji. Wiemy, że zostało nam już tylko dziewięć meczów, że tych punktów może nam na mecie brakować, ale przecież nie można teraz o tym myśleć. Trzeba zacisnąć zęby i udowodnić, że ludzie za szybko nas skreślają. Jestem zwolennikiem teorii, że sukcesy rodzą się w bólach - dodał.

Komentarze (0)