Jednym z takich graczy jest Bartłomiej Kasprzak. Młody pomocnik był jednym z dwóch zawodników, którzy zadebiutowali w widzewskim trykocie podczas przegranego spotkania z Ruchem Chorzów. 20-letni wychowanek Lubania Tylmanowa pojawił się na placu gry w 67. minucie, zastępując Hachema Abbesa. - Nie takiego debiutu się spodziewałem. Ale wynikła taka, a nie inna sytuacja. Musieliśmy robić wszystko, żeby jakoś poprawić naszą grę, a przede wszystkim wynik. W końcówce meczu robiliśmy to już na wariata. Nie wyglądało to zbyt dobrze taktycznie, bo graliśmy w dziesiątkę. Było dużo biegania w środku pola gry. Dostałem takie, a nie inne zadania od trenera i starałem się je wykonywać jak najlepiej. Nieważne jaki był wynik, takie zadanie miałem podjąć. Muszę czekać do następnego meczu i tam starać się o lepszy wynik dla całej drużyny - przyznał rozgoryczony debiutant.
Co zdaniem młodego zawodnika było powodem porażki jego zespołu na Górnym Śląsku? - No cóż, straciliśmy trzy bramki. Może czasami nie graliśmy zbyt spokojnie, może tego zabrakło. Nie wiem, jaki może być powód naszej porażki. Dużo błędów i ten mecz nie był udany. Muszę czekać do następnego meczu i tam starać się o lepszy wynik dla całej drużyny - stwierdził widzewiak.
Czy przed konfrontacją z Ruchem Chorzów trener Radosław Mroczkowski rozmawiał z pomocnikiem i powiedział mu, że liczy na niego w tym meczu? - Nie rozmawiałem o tym z trenerem. Po prostu wszedłem, bo trenerzy kazali mi się mocniej rozgrzać i pojawiłem się na murawie - zakończył.