- Drużyna Arki w pierwszej połowie nie pokazała nic wielkiego poza kilkoma wrzutkami w pole karne. Nasza gra układała się bardzo dobrze do końcówki, gdzie popełniliśmy dwa głupie błędy i przegraliśmy - powiedział Mateusz Bąk na łamach strony lechia.gda.pl.
Bramkarz Lechii opisał też obie bramki strzelone przez żółto-niebieskich. - Jestem wściekły, bo tracimy głupie bramki po niewymuszonych błędach. Rzut karny był ewidentny, ale być może Jacek nie musiał robić tego wślizgu i zachować się inaczej tym bardziej, że stałem tam blisko. Drugi gol to kolejny niewymuszony błąd i Wachowicz strzela w doliczonym czasie gry. Szkoda przegranej, ale tak bywa i musimy grać dalej - wyjaśnił Bąk.
Wpływ na grę miała murawa stadionu przy ulicy Olimpijskiej, zauważył to też bramkarz Lechii - Na pewno murawa nie była w najlepszym stanie i nie pozwalała na zbyt kombinacyjną grę. Momentami przypominała tę z meczu Polska - RFN na mistrzostwach świata w 1974 gdzie było dużo wody i piłka czasami stawała w kałużach - wspomina zawodnik grający od 2001 roku w Lechii.
Poza porażką w prestiżowym spotkaniu bramkarza boli też coś innego. Podczas jednej interwencji Mateusz Bąk doznał kontuzji barku. - Jestem wściekły bo przegraliśmy a ja w dodatku odniosłem kontuzję. W pierwszej połowie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego jeden z zawodników Arki wpadł na mnie, a ja upadając na murawę odniosłem kontuzję. Dopiero jutro będę wiedział coś więcej - zakończył Bąk na łamach lechia.gda.pl.