Dwa ostatnie spotkania ligowe piłkarze Śląska Wrocław zremisowali 1:1. W obu tych potyczkach bardzo słabo zaprezentował się Cristian Omar Diaz. Argentyńczyk po udanym okresie przygotowawczym wiosną miał strzelać gola za golem. O ile w pierwszym meczu z Widzewem Łódź pokazał się z dobrej strony, to w dwóch kolejnych był jednym z najsłabszych zawodników na murawie. Zarówno w Kielcach, jak i ostatnio w Chorzowie, praktycznie nie miał kontaktów z piłką, a o znalezieniu się w dogodnej sytuacji bramkowej już nie mówiąc. Ostatecznie w sobotę wrocławianie z Niebieskimi zremisowali 1:1, a gola stracili już w samej końcówce potyczki. - Obie drużyny miały szanse na zwycięstwo. Popełniliśmy błąd w kryciu w jednej z ostatnich akcji i to kosztowało nas trzy punkty, nie chcę na gorąco oceniać czyj był to błąd - skomentował Stanislav Levy.
Opiekun mistrzów Polski nie miał też większych zastrzeżeń do swoich zawodników - ani do Diaza, ani do Marka Wasiluka, który zwłaszcza na początku spotkania był łatwo ogrywany przez rywali. - Marek Wasiluk miał swoje problemy w pierwszej połowie na lewej stronie, ale potem grał już dobrze, natomiast Cristian Diaz teraz był lepszy niż w ostatnim meczu w Kielcach, ale i tak oczekuję od niego więcej - wyjaśnił.
We Wrocławiu wszyscy czekają aż szansę pokazania swoich umiejętności otrzyma Eric Mouloungui. Ten ze Śląskiem trenuje jednak dopiero od niedawna. Podobnie zresztą jak Adam Kokoszka. Sytuacja z postawą Diaza jest już tak zaogniona, że kibice WKS-u zaczęli domagać się gry Łukasza Gikiewicza. Ten chociaż zbyt wielu goli nie strzela, to w żadnym meczu nie odpuszcza. A to właśnie brak zaangażowania Diazowi zarzuca się najbardziej.
Już w środę wrocławianie w pucharowym spotkaniu zmierzą się z Flotą Świnoujście. - Jeszcze nie podjąłem decyzji o składzie na meczu pucharowy. Zobaczymy, czy będą jakieś problemy zdrowotne po spotkaniu w Chorzowie. Bardzo możliwe, że nasi nowi zawodnicy - Adam Kokosza i Eric Mouloungui pojadą z nami do Świnoujścia - podsumował Stanislav Levy.