Pogoń Szczecin czeka na zwycięstwo od ponad czterech miesięcy. Po raz ostatni triumfowała 1. grudnia, w domowej konfrontacji z Podbeskidziem. Od tego czasu szczecinianie ugrali ledwie punkt, nie strzelili gola z akcji, nawet w sparingach szło im topornie. W poniedziałek przegrali prestiżową potyczkę z Lechem Poznań.
- Nie ma sensu zakłamywać rzeczywistości. Byliśmy słabsi i przegraliśmy zasłużenie. Wynik 0:2 odzwierciedla obraz meczu. Trudno mi się do tego przyznać, ale tak właśnie jest. Wiedzieliśmy jaka jest siła Lecha, ale chcieliśmy przeciwstawić jej naszą wolę walki, ambicję i umiejętności, no ale na boisku znowu tego wszystkiego nie pokazaliśmy - nie bajdurzył Robert Kolendowicz.
Po spotkaniu gracze Pogoni długo nie opuszczali budynku klubowego. - Po samym meczu nie mówiliśmy wiele, byliśmy załamani. Większe analizy zostawiliśmy na następny dzień, choć oczywiście zarówno trener Wdowczyk, jak i my sami analizowaliśmy sytuację w głowach. Oby udało się znaleźć jakieś pozytywy, wyciągnąć pozytywne wnioski... będzie o to wszystko ciężko, ale trzeba podnieść głowy wyżej - relacjonował pomocnik.
Pogoń straciła pierwszą bramkę po strzale Marcina Kamińskiego z 28. minuty. Zmiana wyniku oraz kilka niepowodzeń w ofensywie kompletnie odcięły im skrzydła. - Skrzydła są podcięte od samego początku wiosny, bo nie takich wyników oczekiwaliśmy. W poniedziałek była doskonała okazja, żeby pchnąć morale zespołu w górę. Niestety - rzeczywistość okazała się brutalna i nasze marzenia znów nie zostały zrealizowane.
Przed meczem Robert Kolendowicz żartował, zastanawiając się czy umiejętności szczecinian nie wymagają odkopania spod śniegu. Po ostatnim gwizdku przyszedł czas na poważniejszą analizę.
- Problem nie tkwi w przygotowaniu motorycznym. Mam wrażenie, że pod względem fizycznym jesteśmy gotowi do rundy i nie w tym miejscu doszukiwałbym się źródła niepowodzeń. One są w innym miejscu. Powiedzmy sobie otwarcie - jesteśmy w dołku i głęboko wierzę, że zaczniemy powoli z niego wychodzić. Sytuacja w tabeli robi się dramatyczna i z tej dobrej gry i dobrego miejsca po jesieni zostało niewiele - przyznał "Kolenda".
Przed szczecinianami wyjazd, a właściwie wylot do Białegostoku na mecz z Jagiellonią. - Musimy na nowo uwierzyć, że stać nas na dobrą grę. W Pogoni tkwi potencjał. Pokazaliśmy już jesienią, że potrafimy grać w piłkę. Na razie tego nie potwierdzamy wiosną, ale oby tę jaśniejszą stronę Pogoni było widać już w sobotę.