Runda wiosenna dla Marcina Kamińskiego jest bardzo udana. Obrońca Lecha Poznań zdobył w niej już trzy gole, z czego dwa w tym tygodniu. Najpierw w poniedziałek pokonał bramkarza Pogoni Szczecin, a w piątek Lechii Gdańsk. Tuż po meczu w Szczecinie jego radość została przerwana smutną wiadomością o śmierci dziadka. W dniu meczu z Lechią Gdańsk Kamiński udał się na jego pogrzeb, a wieczorem zadedykował strzeloną bramkę. - Dla mnie jest to ogromne szczęście, że w taki sposób mogłem zadedykować bramkę dziadkowi, którego pożegnałem w dniu meczu. Tym golem mogłem mu podziękować za to, że zawsze mnie wspierał i pomagał - mówi obrońca Lecha.
Mimo obecności na pogrzebie nie było wątpliwości czy Kamiński zagra w tym meczu. - Nie miałem obaw. Podchodziłem do tego wszystkiego spokojnie. Wiadomo, że gdzieś to w głowie siedziało, ale gdy wróciłem od rodziny i przyjechałem na stadion to skupiłem się na spotkaniu i o tym nie myślałem - opowiada "Kamyk".
Defensor Lecha wiosną imponuje skutecznością, bo w sześciu meczach trzykrotnie wpisywał się na listę strzelców. Wcześniej nie uczynił tego ani razu. - Ja się cieszę z tego, że wygrywamy i zdobywamy punkty. Strzelane bramki są sprawą drugorzędną - mówi Kamiński, który cieszy się z powrotu do wysokiej formy i przyznaje, że na boisku czuje się coraz pewniej.
Zwycięstwo z Lechią przełamało fatalną passę Lecha na własnym stadionie. - W końcu byliśmy skuteczni i strzelaliśmy bramki. Przed meczem motywowaliśmy się, żeby w końcu zwyciężyć na Bułgarskiej i pokazać wszystkim, że potrafimy wygrywać nie tylko na wyjeździe. Miejmy nadzieję, że po tym spotkaniu będziemy u siebie mocni i zespoły przyjeżdżające do Poznania będę się bały Lecha tak jak w rundzie wiosennej poprzedniego sezonu - zakończył Marcin Kamiński.