Ciężko przyjąć porażkę, gdy się prowadzi do 70. minuty 1:0, a następnie w trzy minuty traci dwa gole i przegrywa mecz. Taka sytuacja zawsze boli. - Dla mnie to jest niewytłumaczalne. Oczywiście każdy popełnia błędy na boisku, ale teraz jest po meczu i możemy sobie tylko i wyłącznie o tym porozmawiać. Jednak takie pomyłki nie mogą się przytrafiać. Przegraliśmy mecz, a czasu nie cofniemy, więc musimy patrzeć do przodu - powiedział Kamil Kosowski, pomocnik Wisły Kraków.
Wydawało się, że gliwiczanie są na kolanach. Biała Gwiazda szybko objęła prowadzenie, goście nie wykorzystali rzutu karnego i nie grali wielkiego meczu. Mimo to udało im się zgarnąć komplet punktów. - Wiedzieliśmy, jakim zespołem jest Piast. To drużyna dobrze poukładana i walcząca przez 90 minut. Taktyka przyjezdnych była prosta - grali oni na wysokiego napastnika i zbierali długą piłkę, a robili to całe spotkanie. Jeżeli w taki sposób Piast ogrywa Wisłę w Krakowie to tylko i wyłącznie źle świadczy o naszym zespole, a nie dobrze o drużynie z Gliwic - zaznaczył skrzydłowy. - Oczywiście wielkie gratulacje dla rywala i trenera Brosza, bo utrzymali się w lidze. Jakby nie patrzeć zostawili dużo zdrowia na boisku - dodał.
Pojawiały się opinie, że Piast Gliwice gra toporną piłkę. Czy piłkarz Wisły zgadza się z taką oceną beniaminka przez szkoleniowca Lechii Gdańsk? - Trener Kaczmarek mówi wiele rzeczy, a ja naprawdę nie zwracam na to uwagi - przyznał "Kosa".
W następnej kolejce Wiślaków czeka pojedynek z . Dawniej byłby to hit sezonu, a obecnie starcie pretendenta do mistrzostwa z ligowym średniakiem. - Osobiście bardzo czekam na ten mecz. Musimy w tygodniu podbudować swoje morale, bo obecnie jest ono mocno nadszarpnięte - spuentował Kamil Kosowski.