Gdy wiosną zeszłego roku Marcin Kamiński był w wysokiej formie, to został dostrzeżony nawet przez Franciszka Smudę, który zabrał go na mistrzostwa Europy. Potem jednak obrońca Lecha Poznań obniżył loty i rundy jesiennej nie zaliczył do udanych. - Myślę, że problem siedział w głowie. Od początku bieżącej rundy zacząłem się przygotowywać w inny sposób, szczególnie mentalnie - mówi Marcin Kamiński. - Myślę, że kontuzja pod koniec rundy jesiennej dobrze mi zrobiła. Odpocząłem od piłki trzy tygodnie, wróciłem naładowany i zacząłem przygotowywać się z drużyną.
Wiosną 21-letni zawodnik spisuje się bardzo dobrze. Na swoją pierwszą bramkę w T-Mobile Ekstraklasie czekał ponad 40 meczów, ale jak już się przełamał, to w tej rundzie trzykrotnie wpisywał się na listę strzelców. - Długo czekałem na tą pierwszą bramkę. Nie tylko ja, bo już nawet koledzy z szatni z tego żartowali. Udało mi się zdobyć gola i naładowałem się na kolejne spotkania. Najważniejsze są jednak zwycięstwa drużyny - zakończył lechita.