- Na każdy mecz wychodzę z nastawieniem, żeby strzelić bramkę i dać coś z siebie zespołowi nie tylko w defensywie. Tym bardziej to debiutanckie trafienie mnie cieszy, że zostało zdobyte w zwycięskim meczu z takim rywalem - przyznaje Bartosz Kopacz, jeden z bohaterów 98. Wielkich Derbów Śląska.
Obrońca Górnika Zabrze trafił do siatki głową po dograniu Aleksandra Kwieka z rzutu rożnego. - "Olo" świetnie dograł tę piłkę z kornera, udało mi się zgubić krycie i dostawiłem głowę. Wyszedł z tego bardzo fajny, soczysty strzał i już wtedy wiedziałem, że jak piłka pójdzie w światło bramki, to bramkarz nie będzie miał szans na obronę - dodaje 20-latek.
Trzy punkty zdobyte w meczu z Ruchem Chorzów stanowią dla Górnika przełamanie fatalnej serii trzech porażek z rzędu. - Takie zwycięstwo było nam bardzo potrzebne. Nikt nie może powiedzieć, że na nie nie zasłużyliśmy czy wygraliśmy szczęśliwie. Jestem pewny, że te punkty bardzo nam pomogą. Weszliśmy na właściwe tory i w kolejnych meczach będziemy już grali to, co potrafimy, a w ostatnich kolejkach nam nie wychodziło - zapewnia Kopacz.
Pochodzący z Jastrzębia Zdroju obrońca po końcowym gwizdku sędziego pluł sobie w brodę. Narzekał, że nie udało mu się ustrzelić dubletu. - Szkoda, że zmarnowałem kolejną sytuację, jaką miałem do zdobycia bramki. Była ona praktycznie bliźniacza z tą, w której do siatki trafiłem, a krycia w ogóle nie miałem, więc to "stuprocentówka". Źle jednak dostawiłem głowę i piłka poszła nad poprzeczką - argumentuje były gracz m.in. Ruchu Radzionków i Zawiszy Bydgoszcz.
Łyżką dziegciu w beczce miodu była postawa zabrzan po przerwie, kiedy Górnik cofnął się do defensywy oddając inicjatywę Niebieskim, którzy coraz odważniej dochodzili do sytuacji strzeleckich. - Nasze założenia na drugą połowę były takie same jak na pierwszą część gry. Mieliśmy prowadzić grę i atakować. Tak się niestety to spotkanie ułożyło, że Ruch przejął inicjatywę. Na szczęście udało nam się przetrwać ich ataki i dowieźć wynik do końca - wyjaśnia młody obrońca śląskiej drużyny.
Kropką nad "i" postawioną przez drużynę Adama Nawałki była druga bramka strzelona w końcówce przez aktywnego w tym starciu Ireneusza Jelenia. - Po tej bramce ciśnienie z nas zeszło i grało się łatwiej. Wiedzieliśmy, że już nie damy sobie zwycięstwa wydrzeć z rąk, a mogliśmy jeszcze prowadzenie podwyższyć. Liczy się jednak to, że prestiżowe trzy punkty zostały w Zabrzu - puentuje gracz drużyny 14-krotnych mistrzów Polski.