W ostatnim spotkaniu ligowym Śląsk Wrocław wysoko przegrał z KGHM Zagłębiem Lubin. - Licząc sytuacje nasze, strzały, to myślę, że coś mogło wpaść do bramki Zagłębia. 4:0 to policzek. Trudno coś mówić o tym meczu - wspomina Łukasz Gikiewicz. - Wiedzieliśmy, że Zagłębie będzie czekało na kontry tak, jak we Wrocławiu. Traciliśmy głupio piłkę w środku pola, potem oni mieli przewagę i punktowali nas z kontry. To paradoks, że grając u siebie strzelili cztery gole z kontry - dodaje.
Napastnik mistrza Polski winę za stratę pierwszego gola bierze na siebie. - Ja zawiniłem, w środku pola straciłem piłkę, którą dostałem od Piotrka Ćwielonga. "Ostry" chciał się podłączyć do akcji ofensywnej. Poszło szybkie zagranie na naszą prawą stronę i tak wpadła pierwsza bramka. Myślę, że w pierwszej połowie nie graliśmy aż tak źle, żeby przegrywać. Mieliśmy dwa rzuty wolne po których przy odrobinie szczęścia piłka też mogła wpaść. Po prostu nie mieliśmy dnia. Trzeba tylko przeprosić za ten mecz, bo mistrzowi Polski nie wypada tak przegrywać - skomentował "Giki".
Mistrzowie Polski już w czwartek zagrają w finale Pucharu Polski. Wrocławianie jednak zaprzeczają temu, że rozgrywki ligowe już "odpuścili". - My patrzymy też na rozgrywki ligowe. Jakieś głosy do nas dochodzą, że to już odpuściliśmy, gramy o Puchar, bo wygrana lub nawet przegrana i mistrzostwo Legii daje nam europejskie puchary. My chcieliśmy jednak wygrać w Lubinie, żeby gonić Lecha Poznań, bo Legia już ma taką przewagę, że przy odrobinie szczęścia może by nam się udało, ale niestety przegraliśmy. Zostaje nam walka o trzecie miejsce. W czwartek mecz z Legią Warszawa i chyba żaden kibic Śląska nie wyobraża sobie innego wyniku, jak zwycięstwo - stwierdził Gikiewicz.
Pojedynek z Legią Warszawa wywołuje duże emocje. - Wiadomo, że każdy podejdzie jakoś bardziej zmobilizowany. To będzie finał i zależy jak każdy zespół wejdzie w mecz. My byśmy chcieli zagrać swoją piłkę i nie stracić bramki. To jest dwumecz i każdy stracony gol będzie bolał w rewanżu. Pierwsze spotkanie gramy u siebie i dożo będzie zależało od tego spotkania - podsumował Łukasz Gikiewicz.