Łukasz Skrzyński: Jesteśmy w grze - to najważniejsze

Bydgoski Zawisza po czterech kolejnych meczach bez zwycięstwa w końcu sięgnął po komplet ligowych punktów, pokonując na wyjeździe Okocimskiego Brzesko 4:1.

Maciej Kmita
Maciej Kmita
Bydgoszczanie prowadzili w Brzesku 4:0 już do przerwy i po zmianie stron ich zwycięstwo było niezagrożone, chociaż dopuścili Piwoszy do głosu. - Jesteśmy w grze - to jest najważniejsze. Bez zwycięstwa w Brzesku moglibyśmy pakować walizki i rozjeżdżać się na wakacje. Zrobiliśmy wszystko, żeby Zawisza był w grze o awans. Przedłużyliśmy nadzieje, cieszą fajne fragmenty w grze, cieszy zwycięstwo - mówi kapitan Zawiszy Łukasz Skrzyński i dodaje: - Nasze zwycięstwo było zdecydowane i przekonujące, ale szkoda, że w drugiej połowie było trochę nerwowości, bo powinniśmy pokazać większa klasę i większą dyscyplinę na boisku.W meczu z Okocimskim w roli trenera Zawiszy zadebiutował Ryszard Tarasiewicz, który zastąpił Jurija Szatałowa. Były reprezentant Polski miał trzy dni na przygotowanie zespołu do spotkania według swojej myśli. Na jakie elementy gry położył największy nacisk? - Skupiliśmy się przede wszystkim na niuansach taktycznych. Jesteśmy dobrze przygotowani do gry i tu podziękowania dla trenera Szatałowa, bo widać było w każdym meczu i też w Brzesku, że do końca biegamy i jeśli coś się nie układa po naszej myśli, to przeważamy. Jeśli jest się dobrze przygotowanym, to o wiele łatwiej realizować założenia taktyczne. Były korekcje taktyczne w defensywie i trochę popracowaliśmy nad stałymi fragmentami gry - mówi "Skrzynia".
Doświadczony stoper zdobył w tym spotkaniu swoją pierwszą bramkę w barwach Zawiszy. - To ewenement, bo za bardzo w ofensywie głową nie umiem grać, ale się udało - cieszy się Skrzyński i opisuje, jak trafił do siatki rywali: - Nie spanikowałem, bo po wybiciu przez bramkarza piłka praktycznie sama odbiła mi się od głowy. Z drugiej strony na treningach w łatwiejszych sytuacjach zdarza się nie trafiać. Cieszę się, że dałem nam prowadzenie, dzięki czemu zdecydowanie łatwiej nam się grało.

Kapitan Zawiszy nie dotrwał na boisku do końcowego gwizdka. W doliczonym czasie gry został ukarany drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką. - Nie przystoi tak doświadczonemu zawodnikowi jak ja, tak się zachowywać. Zostałem sprowokowany przez przeciwnika, przepychaliśmy i boczny sędzia to zauważył, a sędzia główny zasłużenie ukarał mnie drugą żółtą kartką - Skrzyński posypuje głowę popiołem.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×