W czwartek piłkarze Śląska Wrocław zostali przez zawodników Legii Warszawa sprowadzeni na ziemię. Mistrzowie Polski w starciu z drużyną Jana Urbana byli bezradni i przegrali 0:2. - Stworzyliśmy sobie te trzy-cztery sytuacje, które powinniśmy wykorzystać. Muszę przyznać, że Legia była zespołem agresywniejszym i wygrała zasłużenie - skomentował Stanislav Levy. - Prawdą jest, że mieliśmy na boisku zawodników, którzy nie zaliczyli najlepszego występu. Jeśli w meczu z Legią nie ma się na boisku jedenastu dobrze grających piłkarzy, to o zwycięstwo bardzo trudno - dodał.
Wrocławianie źle zagrali w środku pola, gdzie rzadko które podanie trafiało do adresata. Nie popisała się także defensywa WKS-u. - Jeszcze większym problemem niż niedokładność przy podawaniu, były szybkie straty. Długo trwało zanim przejmowaliśmy kontrolę nad piłką. Legia prowokowała nas do takiej gry, odbierała piłkę i wyprowadzała kontry. Mieliśmy swoje szanse na początku spotkania, gdybyśmy je wykorzystali i prowadzili, mogłoby być inaczej. Potem jeszcze dostaliśmy bramkę do szatni. Trzeba przyznać, że do momentu straty gola mecz był wyrównany - powiedział szkoleniowiec.
O ataku Śląska też raczej nie ma co wspominać. - Sami komplikowaliśmy sobie sytuację w ataku. W drugiej połowie mieliśmy kolejne okazje - Łukasz Gikiewicz, Waldek Sobota i Mateusz Cetnarski i to po prostu trzeba wykorzystywać - skomentował trener.
Przed rewanżowym meczem znacznie bliżej triumfu w Pucharze Polski jest Legia Warszawa. - Nadzieja umiera ostatnia, ale my musimy też myśleć o niedzieli, kiedy gramy z Pogonią Szczecin. To będzie także dla nas ważny mecz i musimy zrobić wszystko, zatrzeć złe wrażenie po niekorzystnym wyniku - podsumował Stanislav Levy.