Łukasz Gikiewicz: Wszyscy napijemy się po sezonie

- Takie mecze trzeba przegwałcić, trzeba dopisać 3 punkty i tyle - mówił po meczu z Pogonią Szczecin Łukasz Gikiewicz. Mistrzowie Polski wygrali dzięki bramce, którą strzelił Piotr Ćwielong.

Artur Długosz
Artur Długosz
Mecz Śląska Wrocław z Pogonią Szczecin był bardzo słabym widowiskiem. Portowcy skupili się na defensywie, a mistrzowie Polski nie potrafili groźnie zaatakować. - Graliśmy w czwartek z Legią, a Pogoń przez tydzień trenowała. Mimo to przyjechała do nas i cały czas truchtała. Nastawili się na kontrę i remis po 90 minutach. Nawet bramkarz Pogoni w 30. minucie puszczał piłkę na ziemię i czekał aż któryś z naszych zawodników przebiegnie. To, że spotkanie nie wyglądało najlepiej, nie jest tylko naszą winą. Graliśmy atakiem pozycyjnym, a polska liga pokazuje, że nie jest to najmocniejsza strona naszych drużyn. Takie mecze trzeba przegwałcić, trzeba dopisać 3 punkty i tyle - mówił po spotkaniu Łukasz Gikiewicz.

- Przegwałciliśmy i mamy komplet punktów. Legia też wygrała 1:0 i pewnie dziennikarze z Warszawy będą się zaraz nad tym zachwycać. Śląsk też wygrał 1:0 i zaczną się narzekania, jak my graliśmy. Jesteśmy na trzecim miejscu w tabeli - dodał napastnik WKS-u.

"Giki" na boisku pojawił się w drugiej połowie. W wyjściowej jedenastce Stanislav Levy dokonał kilku roszad w porównaniu z poprzednimi meczami. - Trener dał mi zagrać tyle, ile dał. Ja byłem wypoczęty. Każdy zawodnik wchodzi i daje z siebie wszystko. Gdyby ktoś nie był w stanie biegać, to pewnie zgłosiłby to na odprawie, że nie jest na sto procent gotowy. We wtorek wylatujemy do Warszawy i mam nadzieję, że postawimy Legii poprzeczkę wysoko - wyjaśniał Gikiewicz.

O wyniku spotkania zadecydowała bramka, którą w końcówce strzelił Piotr Ćwielong. To już nie pierwsza taka sytuacja w tej rundzie, gdy Ćwielong ratuje swoich kolegów z drużyny. Czy w związku z tym pozostali piłkarze Śląska postawią mu duże piwo? - Piotrek w sezonie piwa nie pije. Myślę, że po sezonie, kiedy wywalczymy medal i zdobędziemy puchar, wszyscy się napijemy - opisał Łukasz Gikiewicz. W potyczce z Pogonią w roli defensywnego pomocnika w drużynie mistrzów Polski zagrał Marcin Kowalczyk. Stanislav Levy nie zdecydował się natomiast na grę dwójką napastników. - Wiedzieliśmy, że Pogoń zagra pięcioma zawodnikami z tyłu, którzy będą podłączali się do kontrataków. Trener ustawił Marcina Kowalczyka jako defensywnego pomocnika, który musiał wchodzić w linię obrony. Wydaje mi się, że dlatego nie graliśmy dwójką napastników - podsumował "Giki".
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×