Nagła zwyżka formy Zawiszy, a piłkarze: Nie graliśmy przeciwko Szatałowowi

Zawisza zdobył ostatnio 9 oczek (3 za walkower oraz 6 na boisku) i powrócił do walki o awans. Tarasiewicz cudotwórcą? Piłkarze zarzekają się, że nie grali wcześniej przeciwko Szatałowowi.

- Nie potrzeba nam dodatkowej motywacji. Wiemy o co gramy, celem jest ekstraklasa i bez względu na to kto jest trenerem, chcemy go zrealizować - zapewnił Wahan Geworgian.

Faktem jest jednak, że przed przyjściem do klubu Ryszarda Tarasiewicza bydgoszczanie doznali trzech porażek z rzędu i ich sytuacja była daleka od ideału. - W ciągu trzech dni szkoleniowiec nie jest w stanie raptownie poprawić gry, chyba że trafi na zespół, któremu poprzedni trener się nie podobał - skomentował przed ostatnim spotkaniem opiekun Warty, Krzysztof Pawlak, który przygotowywał swoich podopiecznych właśnie do potyczki z Zawiszą.

- Broń Boże... Na pewno nie było tak, że ktoś grał przeciwko Jurijowi Szatałowowi. Takie jest życie, limit szczęścia szkoleniowca się wyczerpał, przyszła nowa miotła i sytuacja się poprawiła - zaznaczył Geworgian.

W Poznaniu bydgoszczanie zwyciężyli skromnie, ale ich sukces był raczej niezagrożony. - Mecz meczowi nierówny. Nie jest powiedziane, że zawsze będziemy wygrywać w takich rozmiarach jak w Brzesku. Nie mamy jednak czego żałować, bo zarówno tam, jak i przeciwko Warcie zainkasowaliśmy trzy punkty. One są najważniejsze - dodał 32-letni pomocnik.

Sam Geworgian nie mógł być do końca zadowolony, bo choć wszedł na boisko w 63. minucie, to nie wytrwał do ostatniego gwizdka sędziego. Dostał bowiem dwie żółte kartki. - Nie mam nawet siły tego komentować... Nie wiem za co otrzymałem pierwsze "żółtko", drugie w sumie też, bo nie symulowałem - oznajmił. W tym przypadku doświadczony piłkarz minął się jednak z prawdą, bo gdy padał w polu karnym zielonych, na pewno nie był faulowany.

Jak ostatnią zwyżkę formy Zawiszy skomentował Ryszard Tarasiewicz? - Jestem zadowolony. W Brzesku skuteczność była lepsza, ale w Poznaniu pokazaliśmy dobrą organizację gry, dzięki której kontrolowaliśmy wynik. W końcówce powinniśmy pokusić się o drugą bramkę, bo długie podania gospodarzy mogły nam sprawić kłopot. Dobrze, że do tego nie doszło. Jechaliśmy do stolicy Wielkopolski jako faworyt i należało to potwierdzić na boisku - stwierdził.

Do strefy premiowanej awansem bydgoszczanie tracą aktualnie dwa oczka. W Poznaniu byli zatem pod ścianą, gdyż ewentualne niepowodzenie mogłoby znacznie skomplikować ich sytuację. - Na pewno nie byłoby tak, że stracilibyśmy wszelkie szanse, jednak wygrana z Wartą była dla nas bardzo istotna. Mam pełen szacunek do przeciwnika, natomiast w tym pojedynku interesowało nas tylko i wyłącznie zwycięstwo. Wiadomo o co gramy i nie wolno nam po prostu tracić punktów z niżej notowanymi drużynami. Problemy mieliśmy tylko w ostatnim kwadransie. Pojawiło się zmęczenie i z tego wynikała nonszalancja w akcjach ofensywnych. Mam nadzieję, że w kolejnych spotkaniach wyeliminujemy ten mankament - zakończył Tarasiewicz.

Źródło artykułu: