Derby bez fajerwerków - relacja z meczu GKS Tychy - GKS Katowice

Remis w derbowej potyczce nie zadowala żadnej z drużyn. GKS Tychy po serii trzech porażek z rzędu liczył na całą pulę. GieKSa z kolei przedłużyła passę meczów zakończonych podziałem punktów.

W tym artykule dowiesz się o:

Kibice, którzy zdecydowali się w środowe popołudnie pojawić się w Jaworznie nie powinni żałować swojej decyzji. Byli świadkami ciekawego spotkania, które obfitowało w nieoczekiwane obroty akcji.

Mecz lepiej rozpoczęła GieKSa, która już w 11. minucie spotkania objęła prowadzenie. Pięknym strzałem z dystansu popisał się Deniss Rakels, który w czterech ostatnich ligowych starciach czterokrotnie trafiał do siatki rywala. Krótko po trafieniu otwierającym wynik Łotysz mógł wpisać się na listę strzelców po raz drugi, ale po jego strzale głową piłka nieznacznie minęła słupek bramki Piotra Misztala.

W kolejnych fragmentach spotkania do głosu zaczęli dochodzić tyszanie. Wynik gonili głównie za sprawą strzałów z dystansu autorstwa Przemysława Babiarza, w przypadku których życiowa maksyma "do trzech razy sztuka" spełniła się w zupełności.

O ile pierwsza i druga próba uderzenia kończyła się niepowodzeniem, o tyle za trzecim razem futbolówka zatrzepotała już w siatce bramki Łukasza Budziłka. Potem raz jeszcze szczęścia po próbie strzału sprzed linii pola karnego poszukał Mateusz Mączyński, ale tym razem piłka nie trafiła nawet w światło bramki.

Szczęście do gospodarzy uśmiechnęło się w pierwszych minutach gry po przerwie. Wówczas Maciej Mańka dopuścił się przewinienia we własnym polu karnym i sędzia Marcin Szrek bez chwili namysłu podyktował rzut karny dla gości. Do piłki ustawionej na "wapnie" podszedł Rakels, ale ku uciesze miejscowych fanów intencje napastnika katowiczan wyczuł Misztal, wychodząc z wojny nerwów zwycięsko.

Sytuacja ta nie podłamała drużyny Rafała Góraka, która przez kolejne dwa kwadranse wyraźnie na boisku przeważała. Nie szło to jednak w parze z dochodzeniem do sytuacji bramkowych, a kiedy już piłka szybowała w stronę tyskiej bramki, to golkiper gospodarzy był na posterunku. Losy meczu w samej końcówce mógł odwrócić Marcin Folc, ale mając na nodze piłkę meczową popełnił szkolny błąd w przyjęciu futbolówki i ta padła łupem Budziłka.

GKS Tychy - GKS Katowice  1:1 (1:1)
0:1 - Deniss Rakels 11'
1:1 - Bartłomiej Babiarz 27'

W 51. minucie Deniss Rakels (GKS Katowice) nie wykorzystał rzutu karnego - Piotr Misztal obronił.

Składy:

GKS Tychy: Piotr Misztal - Maciej Mańka, Ivica Zunić, Tomasz Balul, Mateusz Mączyński (82' Adrian Chomiuk), Mariusz Masternak, Bartłomiej Babiarz, Mateusz Kupczak, Łukasz Małkowski (80' Piotr Rocki), Damian Szczęsny (72' Jakub Bąk), Marcin Folc.

GKS Katowice: Łukasz Budziłek - Alan Czerwiński, Kamil Cholerzyński, Mateusz Kamiński, Bartłomiej Chwalibogowski, Janusz Gancarczyk (65' Grzegorz Goncerz), Sławomir Duda, Grzegorz Fonfara, Deniss Rakels, Przemysław Pitry, Arkadiusz Kowalczyk (88' Jewhen Radionow).

Żółte kartki
: Mateusz Mączyński (GKS Tychy) - Deniss Rakels, Mateusz Kamiński (GKS Katowice).

Sędzia: Marcin Szrek (Kielce).

Komentarze (1)
avatar
Bartomeul
10.05.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tychy jak Dolcan straciły parę i w grze o awans liczą się już tylko cztery drużyny