Krzysztof Kamiński: Już byliśmy w ogródku...

Bardzo dziwny przebieg miało spotkanie w Gdańsku, gdzie Lechia zremisowała ostatecznie z Ruchem Chorzów 4:4. Chorzowianie prowadzili do 90. minuty 4:2.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Chorzowianie powinni to spotkanie w niedzielę wygrać. Jeszcze w 90. minucie spotkania prowadzili 4:2, ale wówczas kompletnie się pogubili. Dali się dwukrotnie zaskoczyć napastnikom Lechii Gdańsk, którzy doprowadzili do remisu. Bramki zdobywali Grzegorz Rasiak oraz Adam Duda.

- Wydaję mi się, iż pomyśleliśmy właśnie w ten sposób, że mecz jest już rozstrzygnięty. Tymczasem na korzyść Lechii spotkanie trwało aż 95 minut i w doliczonym czasie gry strzelili dwie bramki i doprowadzili do remisu. Bardzo boli ta porażka - twierdzi Krzysztof Kamiński, bramkarz Ruchu Chorzów.

Gracz Niebieskich zaznacza, że do Gdańska przyjechali po zwycięstwo. - Przyjechaliśmy do Gdańska po pełną pulę. Już to prawie mieliśmy, ale zabrakło tych kilku minut do sukcesu. Tracimy dwie bramki po sytuacjach chaotycznych. Gdańszczanie postawili wszystko na jedną kartę, tak samo jak my na początku drugiej połowy. Obu ekipom przyniosło pożądany sukces, ale to my jesteśmy w tych gorszych humorach - podkreśla bramkarz Ruchu Chorzów.

Łukasz Janoszka: Sami sobie robimy "nerwówkę"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×