Niebiesko-czerwoni uporali się ze Śląskiem Wrocław wygrywając 3:2 i dopisali do swojego konta bardzo cenne trzy punkty. Samo spotkanie stało na wysokim poziomie i przysporzyło wielu emocji. - Mecz był bardzo trudny i zostawiliśmy dużo zdrowia na boisku. Opłaciło się, bowiem wygramy drugi raz w tym sezonie z mistrzem Polski. Najpierw pokonaliśmy go na wyjeździe, a teraz u siebie. Myślę, że zasłużyliśmy na te trzecie miejsce. Wskakujemy na podium i bardzo się z tego cieszymy - powiedział Paweł Oleksy, obrońca Piasta Gliwice.
Wiele kontrowersji wzbudziła decyzja arbitra o podyktowaniu dla beniaminka rzutu karnego. Goście mocno protestowali, ale sędzia pozostał niewzruszony, a "jedenastkę" wykorzystał Ruben Jurado. - W tej sytuacji był faul. Skakałem do główki i już widziałem piłkę w siatce, ale któryś z zawodników Śląska mnie przewrócił, więc moim zdaniem karny był zasłużony - stwierdził defensor.
Kilka minut po trafieniu Jurado, sam Oleksy wpisał się na listę strzelców. Dla zawodnika było to pierwsze trafienie dla Piasta. Pomógł mu w tym jednak bardzo... Waldemar Sobota. - Chciałem uderzyć po krótkim rogu i tak właśnie wpadła bramka. Widziałem, że bramkarz odsłonił ten róg i udało mi się to wykorzystać - opisał piłkarz.
Obrońca przeszedł drogę z nieba do piekła. Najpierw dzięki niemu gliwiczanie wyszli na prowadzenie, a następnie przez jego faul sędzia podyktował rzut karny dla podopiecznych Stanislava Levego. Do tego gracz wyleciał z boiska. - Bardziej od tego karnego zmartwiła mnie czerwona kartka. Wyklucza mnie ona z następnego meczu, a chciałbym grać jak najwięcej - przyznał 22-latek. - Troszkę mamy żal, że zawodnicy Śląska nie wybili piłki, gdy leżał Tomek Podgórski. Sędzia również nie przerwał gry. Za to w pierwszej połowie, gdy gracz gości leżał w swoim polu karnym, a Adrian Klepczyński dostał piłkę do dośrodkowania, to arbiter zatrzymał spotkanie i nie pozwolił kontynuować akcji. W drugą stronę to nie zadziałało, a przecież wrocławianie rozgrywali piłkę na swojej połowie i z tego wzięła się sytuacja z karnym i kartką. Jestem niepocieszony z tego powodu - dodał.
Były zawodnik Zawiszy Bydgoszcz był mocno zdenerwowany, gdy Dalibor Stevanović wyrównał stan meczu. Ten gol mógł sprawić, że Piast teraz nie byłby na podium. - Dużo myśli kłębiło mi się wtedy w głowie. Przede wszystkim złość, ale wierzyłem, że chłopaki przynajmniej ten remis dociągną do końca. W tamtej sytuacji brałem go w ciemno. Na szczęście później Radek Murawski wszedł z ławki i załatwił sprawę - spuentował Paweł Oleksy.