Nie lubię korupcji i pazernych menedżerów - II część rozmowy z Andrzejem Czyżniewskim

W drugiej części rozmowy Andrzej Czyżniewski opowiada o mrocznej stronie polskiego futbolu - zdradza kulisy sędziowania, mówi otwarcie o walce z korupcją, a także zapowiada powrót do Arki Gdynia.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski

Wspomniał Pan wcześniej o ciekawym temacie - to kluby często płacą prowizję menedżerom...

Andrzej Czyżniewski: - Ależ oczywiście. Wie pan dlaczego nie jestem w Arce? Między innymi z tego powodu. Niektórzy menedżerowie nie mogąc wcisnąć kitu Arce, obeszli mnie, przechodząc na skargę do takiego pana, który już raz rozmontował Arkę i zrobi to po raz drugi. Ten pan kompletnie nie ma pojęcia, co to jest klub piłkarski, że dla mnóstwa ludzi Arka Gdynia znaczy bardzo wiele. Zresztą wystarczy prześledzić efekty pracy tego pana w Bałtyk Gdynia. Zespół Arki stał się w pewnym okresie synonimem korupcji. I ten pan Piotr nie wiedział, co się wtedy w klubie działo? Był członkiem rady nadzorczej. Kiedy pojawiał się na trybunach stadionu kibice Arki skandowali jego nazwisko w połączeniu z pewnym określeniem, którego nie będę przytaczał. Gdyby Arka byłaby moim klubem, gdybym był właścicielem, to wytoczyłbym wielu ludziom proces za działanie na szkodę spółki za ten okres. Arka w tamtym okresie tylko jednemu menedżerowi wypłaciła kilkaset tysięcy prowizji i - moim zdaniem - wbrew obowiązującym w tym zakresie przepisami. Kwota ta spokojnie pozwoliłaby na pokrycie rocznego budżetu grup młodzieżowych. A jeden z tych zawodników zagrał w Arce raptem cztery pełne mecze, a kosztował klub ponad milion złotych! I nikt za to nie odpowiada? Nikt nie sprawował nadzoru nad działaniami, trenera, wiceprezesa ds. sportowych? To pytam, co robili członkowie rady nadzorczej? W jaki sposób sprawowali nadzór? W tamtym okresie podpisywano horrendalne kontrakty, których ciężar finansowy musiał klub dźwigać przez wiele lat. Niektórzy piłkarze mieli wówczas płacone nawet za mecze sparingowe, mecze w drużynie Młodej Ekstraklasy. Na podstawie takich zapisów kontraktowych potem wygrywali sprawy w sądach. Wyceniono udział zawodnika w takim meczu na kwotę 4500 zł!

To dlaczego ta sprawa nie ujrzała światła dziennego?

- Mało jest ludzi, którzy potrafią o tym mówić publicznie. Nie ma drugiego kraju, w którym pokorne ciele dwie matki ssie. Jeżeli pokorne ciele dwie matki ssie, to jedna musi być fałszywa. O mnie mówią, że nie mam pokory. Nie, tu nie chodzi o pokorę, lecz fundamentalne poczucie uczciwości. Jeżeli ja rozmawiając o kontraktach od 80 procent menedżerów dowiaduje się, że otrzymam tyle i tyle procent od transferu, to.... Gdybym ujawnił całą swoją fonotekę, łącznie z nagraniem z panem Marianem Dziurowiczem, z wieloma ludźmi, którzy do dzisiaj działają na różnych poziomach w piłce nożnej, to dopiero by było. A wielu teraz do kamery lub w wywiadach prasowych wypowiada się, podobnie jak Bobo Kaczmarek, że oni się nigdy z korupcją w polskiej piłce nie spotkali, że brzydzą się korupcją. To ja trenerowi Kaczmarkowi przypomnę wizytę w mojej pizzerii wraz z kierownikiem drużyny oraz jak się ta rozmowa zakończyła i w jaki sposób wyszli z mojej pizzerii. Wielu próbuje się przedstawiać jak nieskazitelnie czysty kryształ, a wie pan gdzie kryształ dobrze wygląda? Za szybką w bufecie. Dlatego niech Bobo Kaczmarek nie plecie, że nigdy nie miał styczności z korupcją i nigdy o niej nie słyszał, bo jeżeli kiedyś napiszę książkę, a noszę się z takim zamiarem, to skorzystam ze swojej fonoteki. Przypomnę kulisy zdobycia przez Dyskobolię Grodzisk Wlkp. tytułu wicemistrzostwa Polski. Część tych kulis zdradził już były właściciel tego klubu. Przypomnę rozdział pod tytułem Górnik Łęczna. No i pewnie Bobo się wyprze znajomości z panem Ryszardem. Już raz byłem bliski ujawnienia swej fonoteki. Dowiedziałem się jednak, że ludziom nie chodzi o zmiany na lepsze w polskiej piłce, lecz tylko o dokopanie prezesowi Dziurowiczowi.

Dogryza Pan trenerowi Kaczmarkowi. Dlaczego?

- Nie lubię ludzi nielojalnych. Nie lubię ludzi, którzy nie potrafią dawać dobra innym. Ja zawsze powtarzam, że kto sieje wiatr, zbiera burzę. Bobo musi się liczyć z tym, że kiedyś to co sieje zbierze się wszystko i wróci do niego. A zresztą cały charakter Boba oddaje sytuacja, kiedy uklęknął i pocałował w rękę trenera Leo Beenhakkera. Zresztą Bobo Kaczmarek może kiedyś powie, kto i jaką opinię wydał o Jerzym Dudku. Bo nawet Dudek potrafił w swojej książce poświęcić tej rekomendacji dość duży akapit. A wie pan redaktorze, że Bobo Kaczmarek ponoć nawet Leonidasa odkrył (śmiech). Gdyby nie Bobo Kaczmarek, to Leonidas nigdy by w piłkę nie grał (śmiech).

Co Pan ma konkretnego na myśli mówiąc, że cały charakter trenera Kaczmarka oddaje pocałowanie ręki Beenhakkera?

- Niech mnie pan za język nie ciągnie, bo powiedziałem sporo. Powiem tylko tak, że w Polsce niewielu wie jak zrobić coś dobrze, ale każdy, powtarzam każdy, wie jak zrobić coś lepiej! Do tego typu ludzi właśnie zaliczam trenera Kaczmarka. Zawsze wie lepiej, ale po fakcie. Ale już dawno nikt nie sprawił mi takiej frajdy jak Czesiek Michniewicz, który ograł Boba Kaczmarka w Gdańsku. Widok twarzy Boba po tej porażce był bezcenny. Zresztą, co to jest za klasa trenera, który przegrywa mecz i mówi, że drużyna przeciwna oddała 2,5 strzału na bramkę i wygrała przypadkiem.. Co to kogo obchodzi, ile oddała strzałów? Liczy się to, że zdobyła dwie bramki i o jedną więcej niż twój zespół. Zdejmij zatem czapkę i pogratuluj gościowi, że tego dnia był lepszy od Ciebie. Mniej klasę trenerze. Zresztą jeszcze wracając do tego 2,5 strzału. To znaczy, że przeciwnik miał do czynienia z tak słabą drużyną, że do odniesienia zwycięstwa wystarczyło oddanie 2,5 strzału w światło bramki.

Ma Pan do trenera Kaczmarka uraz?

- Nie, ale jestem człowiekiem, który często mówi niewygodną prawdę. Nie wiem, czy oglądał Pan film Moneyball.

Tak, widziałem.

- Oglądałem ten film dziesiątki razy, bo identyfikuje się z głównym bohaterem w sposobie pracy, sposobie przeżywania meczów, w sposobie budowania drużyny, sposobie rozmów z szefem skautów, gdyż bardzo przypomina mój sposób podejścia do pracy. W tym filmie jest zresztą taka sentencja o bólu głowy - dlaczego menedżera zespołu jednego z bohaterów głowa boli cały czas? I tam była odpowiedź, że jak ty całe życie napie... głową w mur, to głowa musi cię boleć! I ja taki właśnie jestem - często mnie boli głowa, bo nie dość, że występuje przeciwko wielu ludziom, to walę głową w mur. Ale często udaje mi się ten mur pokonać. Mam z tego faktu osobistą satysfakcję.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×