Stanislav Levy: Łazienkowska to ciężki teren

Śląsk Wrocław zremisował 1:1 z Lechem Poznań i w Warszawie z Legią zagra o to, aby na koniec sezonu zająć trzecie miejsce w tabeli. Potem zespół z Wrocławia czekają spore zmiany kadrowe.

Artur Długosz
Artur Długosz
- W pierwszej połowie mieliśmy większe posiadanie piłki i częściej dochodziliśmy do sytuacji. Mogliśmy strzelić gola, ale niestety jeszcze przed przerwą po stracie piłki i kontrze, Lech zdobył gola. Zrobiliśmy dwie zmiany, Tadek Socha jest ofensywnym obrońcą, stąd ta zmiana, też chcieliśmy, żeby Eric Mouloungui trochę "rozbiegał" obronę - mówił po meczu z Lechem Poznań Stanislav Levy, trener Śląska Wrocław. Ustępujący mistrzowie Polski na skutek strzelenia gola w końcówce potyczki z Kolejorzem wywalczyli punkt, dzięki któremu cały czas mają szanse na zajęcie na koniec sezonu trzeciego miejsca w tabeli. O tę lokatę wrocławianie rywalizują z Piastem Gliwice. O wszystkim zadecyduje ostatnia kolejka, a w niej Śląsk w Warszawie zmierzy się z Legią. - W końcówce meczu z Lechem brakowało nam koncentracji, bo przecież niewiele brakowało, żebyśmy strzelili drugiego gola. Wynik 1:1 daje nam szanse, by zawalczyć na Legii o trzecie miejsce. Ważne, że jesteśmy w pucharach, ale nadal chcemy walczyć o brązowe medale, choć zdajemy sobie sprawę, że Łazienkowska to ciężki teren - zaznaczył trener.

W czwartkowym meczu od pierwszej minuty zagrał Marcin Kowalczyk, który po sezonie prawdopodobnie odejdzie z WKS-u. - Nie było dla mnie żadnej dyskusji, czy ma zagrać. Przyznam, że ewentualne  jego odejście byłoby dla nas problemem. Będziemy wtedy potrzebować na jego miejsce innego zawodnika - skomentował Levy. Po sezonie wrocławską ekipę czeka wiele zmian. Kilku zawodników nosi się bowiem z zamiarem zmiany miejsca pracy. - Mówiliśmy przed początkiem tej rundy, że dla mnie ważne jest, jak drużyna ma 23 zawodników i na każdej pozycji dwóch piłkarzy. W nowym sezonie mamy 37 kolejek, puchary. Wierzę, że nasz zespół zagra więcej niż 2 mecze w pucharach - stwierdził trener.

Pierwsze plotki głoszą, że we Wrocławiu na testach pojawił się już napastnik z Albanii. - Nikogo tu nie widziałem z Albanii - odparł krótko opiekun WKS-u, który cieszy się, że jego zespół rywalizuje o trzecie miejsce w tabeli, a nie broni się przed spadkiem. - Jestem naprawdę bardzo zadowolony, że my się nie bijemy o utrzymanie w lidze, ale gramy o trzecie miejsce. Wiem jakie to nerwy. Bardzo dobrze, że walczymy o trzecie miejsce - zaznaczył Czech.

Sebastian Mila pożegnał się z kibicami Śląska

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×