Jeszcze przed 28. kolejką T-Mobile Ekstraklasy Podbeskidzie Bielsko-Biała było czerwoną latarnią tabeli, tracąc trzy "oczka" do PGE GKS-u Bełchatów. Po dwóch z rzędu porażkach z Polonią Warszawa i Piastem Gliwice w obozie Górali nastroje były minorowe. Bielszczanie tracili nadzieję na utrzymanie, która ponownie powróciła po 29 serii spotkań. W dwóch pojedynkach z Lechem w Poznaniu i Pogonią w Bielsku-Białej bielszczanie zgarnęli pełną pulę.
Przeciwko Pogoni Górale wyszli niezwykle zdeterminowani i głodni sukcesu. Już po sześciu minutach prowadzili 2:0! - Po raz kolejny w pierwszych minutach gramy doskonałą piłkę. Byliśmy bardzo skoncentrowani i zmobilizowani. W całym meczu ciężko utrzymać wysokie tempo i rytm. Cieszą na pewno trzy punkty - przyznał dla naszego portalu Błażej Telichowski, defensor Podbeskidzia.
Piłkarz, który niemal całą wiosnę spędził na rehabilitacji po kontuzji, mógł strzelić trzeciego gola w starciu z Portowcami, kiedy to strzelał z kilku metrów na bramkę Radosława Janukiewicza. Piłka po uderzeniu Telichowskiego o centymetry minęła lewy słupek. - Miałem piłkę, ale szkoda, że na prawej nodze. Gdybym trafił może nie byłoby takiej nerwówki. Ale były też inne sytuacje w tym spotkaniu. Skończyło się naszym zwycięstwem i to było w tym dniu najważniejsze - opowiadał obrońca Górali.
Teraz przed bielszczanami najważniejszy mecz sezonu z Widzewem w Łodzi. Zwycięstwo Górali da im pewne utrzymanie w lidze. - Jestem zadowolony z postawy całego zespołu. W dwóch meczach zdobyliśmy sześć punktów, a więc komplet, i cały czas jesteśmy w grze. Musimy jechać do Łodzi tak samo zmobilizowani i skoncentrowani, jak w Poznaniu i w starciu z Pogonią. Wierzę, że to się w końcu dla nas szczęśliwie zakończy - zaznaczył Telichowski.
W Łodzi obrona Podbeskidzia będzie uszczuplona brakiem Bartłomieja Koniecznego. Środkowy defensor będzie pauzował za nadmiar żółtych kartek. - Bartek jest naszą bardzo ważną postacią w linii obrony, ale jest kilku chłopaków, którzy mogą go godnie zastąpić i nie jest powiedziane, że nie zagrają podobnie - przekonywał Dariusz Łatka.