Wojciech Stawowy: Mam jeszcze iskierkę nadziei
Cracovia nie wykorzystała wpadek Termaliki Bruk-Bet Nieciecza i Zawiszy Bydogszczy, przegrywając samej przed własną publicznością z GKS-em Tychy. Mimo to wciąż ma szanse na awans do ekstraklasy.
Kiedy sędzia Mariusz Złotek zagwizdał w Krakowie po raz ostatni, Termalica i Zawisza wygrywały swoje mecze z Olimpią Grudziądz i Flotą Świnoujście. To gwarantowało im awans do ekstraklasy, ale w doliczonym czasie gry dały sobie wbić po bramce i spotkania zakończyły się remisami.
- Tuż po zakończeniu naszego meczu znałem wyniki i myślałem, że Termalika i Zawiszy dowiozły zwycięstwo do końca. Kiedy schodziłem do szatni, jeden z ochroniarz powiedział, że nie wszystko jeszcze stracone, w co nie bardzo chciałem wierzyć, ale zaraz zobaczyłem to w telewizji - opowiada szkoleniowiec Pasów.
Teraz by awansować do ekstraklasy Cracovia musi bezwzględnie pokonać w przyszłą sobotę Miedź w Legnicy i liczyć, że Polonia Bytom i Flota Świnoujście nie dadzą się ograć odpowiednio Zawiszy i Termalice.
- Przypomina mi się z mojej poprzedniej pracy w Cracovii, kiedy przegraliśmy z Tłokami Gorzyce 0:1 i padliśmy na boisko, jak trafieni z pistoletu snajperskiego, ale schodząc z boiska dotarły do nas informacje, że jesteśmy w grze. Wtedy wszystko szczęśliwie się zakończyło i oby tak samo było teraz. Trzeba mieć nadzieję, że po raz kolejny los się do nas uśmiechnie. Ja na pewno nie złożę broni - deklaruje Stawowy.