Nowa umowa? Na razie jadę na wczasy - rozmowa z Adrianem Klepczyńskim, zawodnikiem Piasta Gliwice

- Na pewno lepiej dogadać się i podpisać umowę wcześniej. Wtedy wiesz, na czym stoisz - mówi Adrian Klepczyński, którego w minionym sezonie ominęło zaledwie jedno ligowe spotkanie.

Mateusz Michałek: Jak to jest z pańską nową umową, będzie, nie będzie?
Adrian Klepczyński: 

Kontrakt jest do końca czerwca. Właśnie wyjeżdżam na wczasy do Grecji i zobaczymy co będzie jak wrócę. Z tego co wiem, mamy rozmawiać, nic więcej. Wszystko dopiero po przyjeździe.

Chciałby pan zostać w Gliwicach?
-

Nie po to awansowaliśmy do pucharów, żeby teraz odchodzić. Mamy tutaj fajną drużynę. Oczywiście, paru chłopaków pewnie odejdzie i na ich miejsce przyjdą nowi, ale ja chciałbym zostać. Pod koniec sezonu trener powiedział mi jednak, że na ten temat dopiero sobie porozmawiamy.

Jak pan patrzy na to zostawianie spraw kontraktowych na ostatnią chwilę, co w Gliwicach jest normą?

- Na pewno lepiej dogadać się i podpisać umowę wcześniej. Wtedy wiesz, na czym stoisz. To nie zależy ode mnie, ale rok temu sytuacja była podobna i wszystko skończyło się dobrze.

Jak bardzo wesoło było w autobusie wracającym ze spotkania z Polonią do Gliwic?

- Czy ja wiem, czy wesoło? Cieszyliśmy się z awansu, ale przed nami był jeszcze jeden mecz. Nikt nie myślał jeszcze o zabawie, bo chcieliśmy się do niego jak najlepiej przygotować. Wiedzieliśmy, że Śląsk czeka ciężkie spotkanie w Warszawie i mamy szanse na podium. Niestety nie wyszło.

Bo do pewnego momentu wyglądało tak, jakbyście jednak trochę poświętowali.

- Na to przyszedł czas dopiero po spotkaniu z Bełchatowem.

Kazałby się pan puknąć w czoło osobie, która przed sezonem powiedziałaby, że zagracie w pucharach?

- Nikt sobie nie wyobrażał, że możemy zająć czwarte miejsce. Graliśmy jako beniaminek i – co zresztą wszyscy powtarzamy – naszym celem było utrzymanie. Udało się zrobić coś więcej.

Tak naprawdę chyba dopiero puchary pokażą nam prawdziwą wartość i siłę Piasta. To one będą priorytetem?

- Puchary to zupełnie coś innego. Piast będzie chciał się wzmocnić, żeby pokazać się w Europie. Co do Ekstraklasy, to większość mówi, że dla beniaminka cięższy jest sezon numer dwa. Wszyscy chcą dobrych występów w pucharach, ale jednak liga będzie chyba najważniejsza.

Co może być największym przekleństwem gliwickiej drużyny?

- Bardzo wysoko postawiliśmy sobie poprzeczkę. Ciężko będzie powtórzyć taki wyczyn. Ale na razie nawet nie chcę myśleć o nowym sezonie i pucharach. Mamy dwa tygodnie wolnego, w czasie których chcę odpocząć. Zresztą, póki nie podpiszę kontraktu, to nie ma o czym mówić.

Jeśli nie chce pan o nich myśleć, to może się pan ich trochę boi?

- Nie o to chodzi, bo dla wszystkich zawodników będzie to świetne przeżycie. W końcu większość z nas w nich nie grała i nie miała możliwości pokazania się szerszej publiczności. Może ktoś tam kogoś wypatrzy (śmiech).

Na przykład pana?

- Ja już mam swoje lata, więc raczej nie.

Właśnie, ma pan 32 lata. Jak tak doświadczony zawodnik patrzy na możliwość debiutu w nowych rozgrywkach?

- Na pewno będę na to patrzył jeszcze inaczej, gdy wyjaśni się moja przyszłość. Ale rzeczywiście byłoby takie zwieńczenie, fajne przeżycie na stare lata (śmiech).

Ten sezon był dla pana najlepszym w karierze?

- Jestem zadowolony z ilości rozegranych spotkań i tego, że omijały mnie kontuzje. Czy najlepszy... Może i tak, w końcu wcześniej, w Bytomiu walczyłem głównie o utrzymanie.

Jeśli chodzi o minione rozgrywki to pewnie wielu zapamięta pana z takiej jednej akcji...

- Tak?

Mecz z Podbeskidziem i przerzuty z Tomasem Docekalem. Filmikiem zainteresowały się nawet zagraniczne portale.

- Aaa, nie wiem jak do tego podejść. Może i wyglądało to śmiesznie.

Pod spodem, dla porównania, wrzucano filmik z rozgrzewki Leo Messiego i Daniego Alvesa. To który z was był którym?

- Niestety obydwaj wzrostowo do nas nie pasują (śmiech).

Komentarze (0)