- Ten mecz zdominowała walka. Poza nią nie było właściwie nic, żadnych płynnych akcji. Widząc co się dzieje, próbowaliśmy zaskoczyć rywala długimi podaniami, ale to także nie przynosiło rezultatu. Strzałów było jak na lekarstwo. Muszę przyznać, że Warta spisała się bardzo słabo. Motor dobrze nas pokrył i całkowicie uniemożliwił rozgrywanie piłki w środku pola, a przecież w taki sposób wygraliśmy wcześniej kilka spotkań - ocenił sobotni mecz obrońca poznaniaków, Paweł Ignasiński.
Mimo słabej postawy, Warta nie prezentowała się gorzej niż Motor. O porażce gospodarzy zdecydował fatalny błąd Łukasza Radlińskiego, który przy jedynym golu przepuścił piłkę pomiędzy nogami. - Mecz układał się tak, że kto strzeli ten wygra. Nie winiłbym raczej Łukasza za porażkę, bo cały zespół grał dużo słabiej niż w poprzednich spotkaniach - dodał Ignasiński.
Przed 11. kolejką rozgrywek poznaniacy zajmowali bezpieczne miejsce w środku tabeli, jednak po porażce z Motorem ich sytuacja nieco się skomplikowała. - Między poszczególnymi drużynami jest bardzo mała różnica punktów. Dlatego nawet jedna porażka może mocno zamieszać w stawce. Tym bardziej szkoda, że przegraliśmy, bo przy ewentualnym zwycięstwie z Motorem mogliśmy nawet doskoczyć do czołówki, a po przegranej zbliżyliśmy się do strefy spadkowej. Szkoda tej porażki z jeszcze jednego powodu. W "ogródku" wygrywaliśmy ostatnio sześć razy z rzędu i to było miejsce, w którym od długiego czasu żaden z rywali nie zdobył nawet punktu. Ale z drugiej strony nie można przekreślać nas po jednej wpadce. Z Motorem zagraliśmy fatalnie, gorzej już chyba nie można było. Dlatego liczę na przełamanie już w środę w Pucharze Polski przeciwko Ruchowi Chorzów - zakończył 27-letni defensor Warty.