Bartosz Koczorowicz: Przegraliście z Lechem wyraźnie, bo aż 1:4. Co było twoim zdaniem głównym powodem tak dużej przewagi ze strony gospodarzy?
Kasper Hjulmand: Przede wszystkim pracujemy teraz z zupełnie innym zespołem, niż z tym, który grał w zeszłym sezonie. Jesteśmy w fazie budowy nowej drużyny. Doszło kilku nowych zawodników - głównie są to młodzi piłkarze. Można było to zobaczyć na boisku, bo ćwiczyliśmy przede wszystkim podstawowe elementy gry, takie jak np. przyjęcie czy podania. Nie jest łatwo grać w taki sposób w naszej obecnej sytuacji. Byliśmy zbyt słabi, jeśli chodzi o przemieszczanie się po boisku. Tak jak jednak mówiłem, jesteśmy dopiero na początku tworzenia czegoś nowego.
Co sądzisz o grze waszego sparingowego przeciwnika? Czy zapadł ci szczególnie w pamięć któryś z piłkarzy Lecha?
- Myślę, że to jest bardzo dobra drużyna. Wyglądają na solidny i dobrze wytrenowany zespół. Pracują bardzo ciężko, świetnie zachowują się w walce o piłkę. Mają również dobrego napastnika z nr 10 (Łukasz Teodorczyk - przyp. red.). Podobała mi się tak naprawdę postawa całego zespołu, ponieważ widać było bardzo dobrą organizację gry i znakomite przygotowanie fizyczne.
Czy taka dyspozycja piłkarzy Kolejorza jest twoim zdaniem wystarczająca do wywalczenia sobie prawa gry w fazie grupowej Ligi Europy?
- Wiem, że Lech zagra przeciwko Honce Espoo. Jest to ekipa, która posiada w swoim składzie groźne "armaty". Rywalizacja w tej fazie rozgrywek jest bardzo ciasna. Tak naprawdę już na tym poziomie grają ze sobą poukładane drużyny. Myślę, że Lech mimo wszystko ma duże szanse na awans do następnej rundy, ponieważ to solidny zespół prowadzony przez dobrego trenera.
Jakie są wasze pierwsze wrażenia z pobytu w Opalenicy, do której przyjechaliście w poniedziałek? Kto wam polecił to miejsce?
- Za wybór bazy odpowiedzialny jest dyrektor sportowy. Osobiście uważam, że jest to piękne miejsce. Mieliśmy jednak mały kłopot na początku naszego pobytu, ponieważ nie dostaliśmy odpowiedniej liczby pokoi tuż po przyjeździe do hotelu. Musieliśmy się przez to przeorganizować w ciągu pierwszych 24 godzin. Jednak teraz, biorąc wszystko pod uwagę, gdy obejrzeliśmy miejsca przeznaczone do ciężkich treningów, a także podziwialiśmy piękne widoki, jesteśmy zadowoleni z tego, że będziemy tu pracować.
Jaki jest wasz plan jeśli chodzi o pobyt w Polsce? Czy zagracie jeszcze tutaj z kimś sparing?
- Nie. Mecz z Lechem był jedynym spotkaniem, jakie zaplanowaliśmy sobie na pobyt w Polsce. Przed nami więc tylko treningi, dużo treningów. Mamy wiele elementów do poprawienia w naszej dotychczasowej grze. W Polsce trenujemy do piątku. Potem wylatujemy do Niemiec, a w sobotę czeka nas sparingowe spotkanie z FC Kaiserslautern.
Wspomniałeś, że jesteście zupełnie innym zespołem, niż ten z zeszłego sezonu. W składzie są nowi zawodnicy. Jednym z nich jest Martin Vingaard, dziewięciokrotny reprezentant Danii oraz były piłkarz obecnego mistrza kraju, FC Kopenhagi. Czy oczekujecie, że ten zawodnik weźmie na siebie ciężar gry w walce o europejskie puchary?
- W porównaniu do obecnego stanu, z naszego podstawowego składu, który grał w ubiegłym sezonie, wypadło siedmiu zawodników. W naszych szeregach nie ma wielkich gwiazd. Łatwo można więc zauważyć, że brakuje w zespole doświadczenia. Jedynie nasz kapitan, Nicolai Stokholm, może się takim pochwalić. Obecnie ta drużyna jest tworzona. Jeśli chodzi o Vingaarda, to uważam, że będzie on na początku niezgrany z resztą zespołu. To zawodnik aktywny, który wie co robi na boisku, podczas gdy reszta na razie się dociera. Potrzeba czasu, żeby stworzyć zespół, w którym zawodnicy odnajdą się na poszczególnych pozycjach. Nie zaczynamy od zera, ale przyznaję, że jesteśmy blisko. Dlatego obecnie budujemy, później przetestujemy nasze rozwiązania i dokonamy ewentualnych korekt aż do ponownego sprawdzenia.
Mieliście już okazję zagrać w Lidze Mistrzów przeciwko czołowym europejskim zespołom, takim jak Chelsea Londyn, Juventus Turyn czy Szachtar Donieck. Czy doświadczenie zebrane w tych meczach przyda się twoim zdaniem w walce o zakwalifikowanie się do fazy grupowej?
- Szczerze mówiąc, w tym roku trudno będzie nam awansować. Zajęliśmy w naszej lidze drugie miejsce, dlatego musimy walczyć w kwalifikacjach. Żeby dostać się do grupy musimy przejść dwie trudne rundy. Już na początku czekać nas będzie dwumecz z bardzo silnym przeciwnikiem. Możemy trafić na taki zespół jak np. Zenit Sankt Petersburg. Jeśli uda nam się przejść dalej, to w IV rundzie czekają na nas z kolei ekipy pokroju Arsenalu Londyn. Zagramy na maksimum możliwości najlepszymi zawodnikami, jakich będziemy mieć. Wprawdzie osobiście uważam, że mamy małe szanse na awans fazy grupowej, jednak zrobimy wszystko żeby zajść jak najwyżej. Muszę z drugiej strony przyznać, że w obliczu tego na jakim etapie rozwoju zespołu się znajdujemy, dużym osiągnięciem będzie również zakwalifikowanie się do rozgrywek Ligi Europy. Oczywiście walczymy o jak najwięcej, ale ucieszy nas każdy awans, który pozwoli nam pograć w Europie kilka miesięcy dłużej.
Wróćmy na sam koniec do meczu z Lechem. Sędzia spotkania kilkukrotnie przerywał mecz, aby zawodnicy uzupełnili płyny. Czy rzeczywiście trzeba było wstrzymywać w takich okolicznościach grę? Czy kiedykolwiek spotkałeś się w swojej karierze z taką sytuacją? Co sądzisz o tego typu przerwach?
- Widziałem już takie przypadki w trakcie mojej pracy jako trener. Moim zdaniem, takie przerwy podczas meczów granych przy wysokiej temperaturze są dla piłkarzy bardzo potrzebne. Takie sytuacje zdarzają się na całym świecie. Wystarczy obejrzeć spotkania w Argentynie, Brazylii albo we Włoszech, żeby się o tym przekonać. Sędziowie zarządzają takie przerwy nawet podczas turniejów, gdzie również często warunki do gry są trudne. Piłkarze tracą duże ilości wody, kiedy na boisku jest gorąco. Nie należy tego lekceważyć.