Tomasz Podgórski: Nie ma się czego wstydzić

W meczu z Karabachem Agdam, po dwóch dośrodkowaniach Tomasza Podgórskiego, padły bramki dla Piasta Gliwice. To jednak nie wystarczyło i ostatecznie niebiesko-czerwoni odpadli z pucharów.

Bardzo źli schodzili do szatni piłkarze Piasta po rewanżu z azerskim Karabachem Agdam. Nie można im się dziwić, bowiem remis 2:2 pozbawił ich szans na grę w III rundzie eliminacji Ligi Europejskiej. - Jesteśmy bardzo zawiedzeni i niezadowoleni, bo po takim meczu nie może być inaczej. Musieliśmy gonić wynik z pierwszego spotkania i to nam się udało. W dogrywce może nie prowadziliśmy gry, ale wynik 2:1 dawał nam rzuty karne. Jednak przy odrobinie skuteczności i stałych fragmentach, mogliśmy się pokusić o korzystniejszy rezultat i bylibyśmy w kolejnej rundzie. Nie udało się, Karabach nas skontrował i było po meczu - mówił rozgoryczony Tomasz Podgórski, kapitan Piasta Gliwice.

Jednak trafienia dla Azerów można było uniknąć. Niestety, pojawił się błąd w rozegraniu piłki i przyjezdni go bezlitośnie wykorzystali. - To była już dogrywka i margines błędów jest zupełnie inny, aniżeli w trakcie całego meczu. Na boisku jest więcej miejsca. Bramkę strzelił nam zawodnik rezerwowy, który ewidentnie wszedł po to, żeby nękać naszych obrońców przede wszystkim swoją świeżością. Zadanie swoje wypełnił, ale wcześniej my mieliśmy piłkę na 3:1, kiedy Mateusz Matras trafił w poprzeczkę. Gdyby to wpadło, to wydaje mi się, że podcięłoby to skrzydła Azerom. Nie możemy już jednak gdybać, bo przegraliśmy batalię i nie awansowaliśmy do kolejnej rundy - kręcił głową pomocnik.

Gliwiczanie debiutowali na arenie międzynarodowej i wstydu Polsce nie przynieśli. A przy odrobinie szczęścia mogli wyeliminować teoretycznie silniejszego od siebie rywala. - Nie ma się czego wstydzić, ale nastawialiśmy się na awans i nie kryliśmy tego. Nie wypowiadaliśmy się buńczucznie, szanowaliśmy przeciwnika, jednak znaliśmy swoją wartość. Na wyjeździe przegraliśmy 1:2, u siebie mogliśmy przechylić szalę i wygrać wyżej. Mecz był bardziej otwarty i przy odrobinie lepszej skuteczności, awansowalibyśmy do kolejnej rundy - stwierdził skrzydłowy.

Podopieczni Marcina Brosza bardzo rzadko rozgrywają mecze trwające 120 minut. W drugiej części dogrywki było już widać, że piłkarzom zaczyna brakować sił. - Ciężko powiedzieć, czy opadliśmy z sił. Były różne etapy tego spotkania i w dogrywce obie strony odczuwały jego trudy. Nie można jednak na to zwalać winy, bo Karabach grał tyle, ile my - spuentował "Podgór".

Komentarze (0)