Dzisiaj tego meczu jeszcze się nie odczuwa. Myślę, że to przyjdzie dopiero gdzieś w sobotę, niedzielę. Człowiek zacznie sobie uświadamiać, jak ważny jest to mecz, przede wszystkim dla publiczności. Wszyscy wiemy jakie są ku temu okoliczności. My podchodzimy do tego jak do każdego innego meczu. Wychodząc na boisko zakładamy, że zdobędziemy trzy punkty i o to gramy - mówi przed spotkaniem z Wisłą, bramkarz Korony Kielce Zbigniew Małkowski.
Istotnym elementem w poniedziałek może okazać się gra obronna, o którą przed startem rozgrywek najbardziej obawiano się przy Ściegiennego. Spotkanie ze Śląskiem rozegrane na "zero z tyłu" pokazało jednak, że obecny sezon w wykonaniu defensywy Korony nie musi być wcale zły. - Tą linią obrony gramy już drugi sezon, czy nawet dłużej. Jeżeli chodzi o zmiany w składzie to w zasadzie zmieniał się tylko Piotrek Malarczyk z Tadasem Kijanskasem, czy z kimś innym, a tak to trójka obrońców cały czas była ta sama. Na pewno jakieś doświadczenie jest i każdy z partnerów wie na jakie zachowanie może liczyć. Myślę jednak, że za dobrą postawę należy pochwalić cały zespół, a nie tylko linię obrony - powiedział Małkowski.
35-latek ma na swoim koncie już kilka pojedynków przeciwko drużynie z Małopolski. Który z nich najbardziej utkwił mu w pamięci? - Ten na Suchych Stawach, gdzie walczyliśmy o utrzymanie. Była taka sytuacja, że cały czas dół nas gonił i nasz los nie był pewny. Pamiętam, że dzień wcześniej trener Sasal zabrał mnie do swojego gabinetu i pytał "jak to będzie?, czy zdołamy się utrzymać, czy wygramy z tą Wisłą?". Ja powiedziałem: trenerze spokojnie, damy radę. Udało się wygrać. Było to historyczne zwycięstwo - zakończył golkiper, dla którego najbliższy mecz z Białą Gwiazdą będzie 93. w żółto-czerwonych barwach.[i]
[/i]