Robertowi Lewandowskiemu udał się prestiżowy pojedynek przeciwko Bayernowi Monachium. Niespełna 25-letni napastnik miał udział przy dwóch bramkach dla Borussii Dortmund, a sam nie wpisał się na listę strzelców tylko wskutek kontrowersyjnej decyzji sędziego i znakomitej parady Toma Starke.
"Lewandowski znów był dokładnie obserwowany, znów grał pod presją i ponownie udowodnił, że zgiełk wokół niego nie ma negatywnego wpływu na jego postawę" - oceniają dziennikarze DerWesten. "Z Superpucharem, który wziął do rąk jako pierwszy po kapitanie Borussii, na pewno nie wyglądał na nieszczęśliwego. Podnosił trofeum do góry, śmiał się i skakał. Nie sprawiał wrażenia, jakby chciał być w obozie Bayernu" - analizują Niemcy.
Żurnaliści podkreślają, że Polak należał do najaktywniejszych graczy na murawie Signal Iduna Park w Dortmundzie. "Wyglądał na wyjątkowo zmotywowanego, na co dowodem były dwa robiące duże wrażenie sprinty już w pierwszych minutach meczu. Później biegał bez wytchnienia, pomagał w linii pomocy, a ponadto pokrzykiwał na kolegów. Szczególnie to ostatnie było dla nienależącego do ekstrawertyków Polaka nietypowe" - pisze DerWesten, puentując: "Lewandowski jest wśród zwycięzców, ma puchar w dłoni i naprawdę nie wygląda na niezadowolonego".
W ocenie mediów zza naszej zachodniej granicy nieco słabiej od napastnika polskiej kadry wypadł Jakub Błaszczykowski, jednak jego występ trudno uznać za rozczarowujący. W zespole Juergena Kloppa zdecydowanie najlepiej spisał się Ilkay Gundogan, którego postawę nazwano mianem "klasy światowej". Bardzo wysokie recenzje zebrali także Roman Weidenfeller oraz Marco Reus.