Nie udał się Pogoni Szczecin atak na fotel lidera T-Mobile Ekstraklasy, bo przegrała na swoim stadionie z Legią Warszawa, choć trzeba przyznać, że zagrała przynajmniej poprawnie. Stwarzała sytuacje podbramkowe, długimi fragmentami rywalizowała bez kompleksów i nie zasłużyła na tak dotkliwy wymiar kary jak 0:3.
- Styl z wygranej inauguracji z Zagłębiem został podtrzymany, momentami graliśmy wręcz bardzo dobrze, lecz nie wystarczyło to na drużynę, która walczy o Ligę Mistrzów. Legia nas po prostu wypunktowała. Wynik końcowy wskazuje na przepaść między drużynami, a przecież tak nie było. Widział to każdy na stadionie - słusznie przyznał Bartosz Ława.
Pech, brak doświadczenia, nieskuteczność, przy dobrze nastawionych celownikach rywala - mieszanka tych elementów zdecydowała o przegranej Pogoni. Przełomowe elementy rywalizacji wskazał kapitan.
[i]
- Było ich kilka. Na początek niewykorzystana przez Takuyę Murayamę sytuacja stuprocentowa, następnie stracona przez błąd w kryciu bramka. Wiadomo, jak działa na drużynę taka strata - podcina skrzydła. Do tego jeszcze czerwona kartka dla Donalda Djousse, czyli trzeci przełomowy moment. Grając w osłabieniu mieliśmy jeszcze sytuacje na gola, ale to już było przy znakomitym wyniku dla Legii [/i]- wyliczył Ława.
Pomocnik oglądał ostatnie z wymienionych wydarzeń z perspektywy ławki rezerwowych. Pierwszą połowę zagrał bez rewelacji, czego nie omieszkał wypatrzeć Dariusz Wdowczyk. Stąd decyzja o zmianie w przerwie.
[i]
- Nie chodziło o żadną kontuzję, nie ma co ukrywać, że ten mecz mi nie wyszedł. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była słabsza od drugiej, stąd zmiana spowodowana moją bardzo słabą grą. Trener nie był zadowolony z mojej dyspozycji. Ja mogę tylko przeprosić chłopaków za moją postawę na boisku. Nie prowadziliśmy gry, nie realizowaliśmy założeń[/i] - zdobył się na autokrytykę Ława.
We wtorek szczecinianie jeszcze raz przeanalizują błędy popełnione przeciw Legii. W następnej kolejce zagrają w Bydgoszczy z Zawiszą. Jakie oblicze pokażą tym razem? - Oby ta gra z poprzedniego meczu wystarczyła na innych rywali. Miejmy w pamięci mecz z Lubina, który wyszedł nam bardzo dobrze i zakończył się zwycięstwem. Na mistrza to samo nie wystarczyło, a ten wykorzystał nasze słabsze punkty.