Żarty się skończyły. Po wyeliminowaniu półamatorskiego zespołu z Walii, tym razem podopieczni Jana Urbana zmierzyli się solidnym norweskim rywalem z bardzo rozpoznawalnym trenerem. Molde FK to mistrz Norwegii, ale sukces ten osiągnął w 2012 roku. Norwegia stosuje bowiem system wiosna - jesień. Teraz klub, prowadzony przez legendę Manchesteru United, Ole Gunnara Solskjaera, zajmuje odległe trzynaste miejsce w tabeli.
Od początku spotkania przewagę uzyskali gospodarze. Legia Warszawa długo nie mogła złapać swojego rytmu, a wraz z upływem kolejnych minut coraz groźniej było w polu karnym Dusana Kuciaka. W 11. minucie po rzucie rożnym strzał z woleja z 14 metrów oddał Vegard Forren i piłka poleciała tuż obok słupka. Chwilę później świetną interwencją popisał się Dossa Junior, który w polu karnym wygarnął piłkę spod nóg Martina Linnesa. Norwegowie domagali się jeszcze jedenastki, lecz absolutnie nie mieli racji. Gospodarze cały czas nie zamierzali jednak przestać atakować, a w związku z tym Kuciak miał pełne ręce roboty. Legii jednak w świetnych sytuacjach dla gospodarzy sprzyjało szczęście. To wszystko jednak do czasu.
Piłkarze ze stolicy grali fatalnie i nie potrafili wymienić choćby dwóch dokładnych podań. Podopieczni Jana Urbana na oślep wybijali piłkę i nie umieli stworzyć jakiegokolwiek zagrożenia pod bramką Orjana Haskjolda. W końcu śmiało grający piłkarze Molde FK wykorzystali okazję, którą sobie wypracowali. W 29. minucie, przy biernej postawie defensywy Wojskowych, gospodarze wyszli na prowadzenie. Daniel Chima miał zdecydowanie za dużo miejsca w polu karnym i pokonał Kuciaka płaskim strzałem z bardzo ostrego kąta. Tomasz Jodłowiec i Junior nie zrobili nic, by przeszkodzić Nigeryjczykowi.
Strata gola nie przyniosła zmiany w poczynaniach mistrzów Polski. Ci dalej grali bardzo biernie i przyglądali się atakom gospodarzy. Tylko nieskuteczności Norwegów Legioniści mogą zawdzięczać to, że na przerwę nie udali się z bagażem kilku goli.
Po przerwie w grze Legii nic się nie zmieniło, a gospodarze widząc słabość drużyny z Warszawy, nie zamierzali przestać atakować. Cały czas ich główną bolączką była jednak skuteczność. W ekipie mistrza Polski jedynym do którego nie można było mieć zastrzeżeń, był Dusan Kuciak.
Po godzinie gry wreszcie Legioniści nieco śmielej ruszyli do ataku i swego dopięli w 68. minucie. Po precyzyjnym dośrodkowaniu Tomasza Brzyskiego z lewego skrzydła skuteczną główką popisał się zupełnie niekryty Władimir Dwaliszwili. Haksjold był bez szans. Skonsternowani gospodarze domagali się jeszcze odgwizdania spalonego, ale grecki sędzia pozostał niewzruszony. Kilka minut później za protesty po odgwizdaniu spalonego drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Gulbrandsen. Legia grała więc w przewadze jednego zawodnika i mimo przewagi w ostatnim kwadransie, nie zdołała strzelić zwycięskiego gola.
Pozytyw z tego meczu, poza wynikiem, jest tylko jeden. Po słabej grze mistrza Polski i całkiem przyzwoitej gospodarzy, spotkanie zakończyło się rezultatem 1:1. W rewanżowej potyczce Legia może już zagrać tylko lepiej, bo gorzej raczej się nie da.
Molde FK - Legia Warszawa 1:1 (1:0)
1:0 - Daniel Chima 29'
1:1 - Władimir Dwaliszwili 68'
Składy:
Molde FK: Orjan Haskjold - Martin Linnes, Joona Toivio, Vegard Forren, Knut Olav, Rindaroy Mattias Mostrom (78' Zlatko Tripic), Emmanuel Ekpo (87' Magne Hoseth), Daniel Hestad, Daniel Chima, Jo Inge Berget (77' Tommy Hoiland), Fredrik Gulbrandsen.
Legia Warszawa: Dusan Kuciak - Bartosz Bereszyński, Dossa Junior, Tomasz Jodłowiec, Tomasz Brzyski, Ivica Vrdoljak, Dominik Furman, Miroslav Radović, Władimir Dwaliszwili, Jakub Kosecki (85' Michał Żyro), Marek Saganowski (46' Henrik Ojamaa).
Żółte kartki: Fredrik Gulbrandsen, Knut Olav Rindaroy, Emmanuel Ekpo (Molde FK) oraz Bartosz Bereszyński, Miroslav Radović (Legia).
Czerwona kartka: Fredrik Gulbrandsen /74' - za drugą żółtą/ (Molde FK).
Sędzia: Anastassios Kakos (Grecja).