Marcin Malinowski: W 11 na 14 nie da się wygrać

W piątkowym meczu 3. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Ruch Chorzów prowadził z Cracovią w Krakowie 1:0 jeszcze w 80. minucie, ale ostatecznie uległ Pasom 1:2 po dwóch golach Dawida Nowaka.

Niebiescy prowadzili przy Kałuży 1 po golu Marka Zieńczuka z 13. minuty, ale nie udało im się utrzymać prowadzenia do końcowego gwizdka i do Chorzowa wrócili bez punktów.

- Mieliśmy swój plan na Cracovię, żeby wciągnąć ją na swoją połowę i stamtąd kontrować. Do pewnego momentu wszystko wyglądało bardzo dobrze. Przy prowadzeniu 1:0 mieliśmy szansę na 2:0, ale wtedy wynik się odwrócił po tej kuriozalnej sytuacji, w której nasz zawodnik był ewidentnie faulowany. Maciek Jankowski był pociągany za koszulkę - komentuje Łukasz Surma i dodaje: - Trochę się zagapiliśmy i straciliśmy gola na 1:1. Potem rozwaliliśmy się po całym boisku i Cracovia zaraz strzeliła drugą bramkę.

Wspomniana przez pomocnika Ruchu sytuacja miała miejsce w 80. minucie, kiedy Mateusz Żytko jako ostatnia instancja przed bramką Cracovii powstrzymał Macieja Jankowskiego i dwa zagrania później Pasy zdobyły wyrównującą bramkę.

Mniej dyplomatyczny od Surmy był jego kolega ze środka pola Marcin Malinowski: - I co ja mam powiedzieć? Że w 11 na 14 nie da się wygrać? To było ewidentny przewinienie obrońcy, po którym w tej samej akcji dostaliśmy bramkę na 1:1. To mówi samo za siebie. Fakt faktem, że nie powinniśmy przegrać tego meczu. Nie wiem, co się stało po golu na 1:1. Nagle dostaliśmy drugiego dzwonka i było po wszystkim.

Trener Jacek Zieliński po spotkaniu powiedział, że w II połowie jego zespół nie zrealizował założeń taktycznych. - To prawda, ale z drugiej strony gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Cracovia na za dużo nam nie pozwoliła. Olbrzymie znaczenie miała ta sytuacja z Maćkiem Jankowskim. Jestem ciekaw, czym sędzia kierował się, nie dyktując rzutu wolnego? Cracovia nas nie zaskoczyła, bo wiedzieliśmy dużo na jej temat, ale trudno - mówi Malinowski.

Komentarze (0)