Śląsk Wrocław w pierwszym spotkaniu pokonał 1:0 Club Brugge i to w dobrym stylu. Jak pan ocenia, czy wrocławianie są w stanie sprawić w Belgii niespodziankę, którą mimo wszystko byłby awans do kolejnej rundy eliminacji do Ligi Europejskiej?
Aleksander Kłak: Oglądałem pierwszy mecz i Śląsk Wrocław naprawdę mi się podobał. Był to zespół agresywny, który nie pozostawiał Belgom dużo miejsca. Może ten jeden gol to troszeczkę za mało, ale w kwestii awansu wszystko jest otwarte. Myślę, że jeżeli wrocławianie nie stracą gola przez pierwsze 30-35 minut, to szanse będą coraz większe. Uważam, że to jest klucz do zwycięstwa w dwumeczu, aby jednak ten początek spotkania przetrwać.
Czy Belgowie trochę nie zlekceważyli rywala w meczu w Polsce? Mówił pan już, że w poprzednim sezonie spokojnie pokonali drużynę z Debreczyna. Czy więc w pierwszym spotkaniu nie zobaczyliśmy pełnego potencjału Club Brugge i w czwartek Śląsk może przekonać się o prawdziwej sile Belgów?
- Zaskoczony byłem troszkę, że Club Brugge nie grał agresywnie. Myślę, że nie znali przeciwnika, bardziej go badali i chcieli stracić jak najmniej goli. To im się w sumie udało, bo jednobramkowa porażka nie jest dla nich jakimś tragicznym rezultatem. W zespole z Brugii nie grało oczywiście dwóch podstawowych zawodników, którzy w czwartek będą do dyspozycji trenera - oczywiście nie znam wyjściowego składu, ale tak mi się wydaje i tak słyszałem. W czwartek będzie to na pewno inne spotkanie niż we Wrocławiu. Club Brugge na pewno pokaże swoją dużą klasę, ale tak jak powiedziałem - bardzo ważne jest, aby przetrwać pierwsze trzydzieści minut. Myślę, że potem szanse będą wzrastały.
Jakie jest nastawienie Belgów przed tym rewanżem? Czy jednak oni są pewni swego i podejrzewają, że spokojnie awansują czy też może mimo wszystko obawiają się Śląska Wrocław?
- Pewni swego nie są. Wnioskując po komentarzach po pierwszych meczach dało się odczuć, że Belgowie myśleli iż to będzie łatwiejsza przeprawa. Pewni nie są, ale wierzą jednak w to, że awansują.
Sebino Plaku i Waldemar Sobota - oni zrobili największe wrażenie na wszystkich. Czy to właśnie te nazwiska Belgowie najczęściej wymieniają w kontekście tych, których muszą się najbardziej obawiać czy jednak nie koncentrują się indywidualnościach?
- Na mnie ci zawodnicy też zrobili wrażenie. Faktycznie oni też będą chyba kluczowymi postaciami w czwartkowym meczu. Myślę, że jednak piłkarze Club Brugge będą chcieli wyeliminować tych zawodników w jakichś sposób. Sądzę, że taktyka będzie tak podporządkowana, aby właśnie Plaku i Sobotę wyłączyć z gry. Zawsze tak się robiło - czy to w moich czasach i teraz chyba tak samo.
Kogo wrocławianie muszą się najbardziej obawiać?
-Lior Refaelov, który jest pomocnikiem i on będzie tą grą dyrygował. Eidur Gudjohnsen jest zawodnikiem o dużej sile fizycznej, przebojowym. W pierwszym meczu nie pokazał swojej klasy, ale jednak potrafi grać w piłkę nożną. Jest też młody chłopak, kuzyn Romelu Lukaku, który niedawno debiutował. Czy on jednak zagra, to nie jest powiedziane, bo to jest nominalnie zawodnik rezerwowy. Uważam jednak, że w którymś momencie on pojawi się na murawie, a więc jego też trzeba będzie się obawiać. Nie można też zapomnieć o Maxime Lestienne, który jest nominalnym skrzydłowym dogrywającym piłke. Club Brugge to zespół potrafiący grać w piłkę nożną. Co jednak będzie, to pokaże czwartkowe spotkanie.
Po tylu latach spędzonych w Belgii jest to panu obojętne kto awansuje czy jednak serce bije za polskim zespołem?
- Mam rodzinę we Wrocławiu i oni kibicują Śląskowi. W moim przypadku już w pierwszym meczu cieszyłem się, kiedy Śląsk strzelił gola. Kibicuję chyba wrocławianom!
Czego piłkarze Ślaska Wrocław mogą spodziewać się po kibicach Club Brugge?
- Ciężko powiedzieć ilu tych kibiców przyjdzie na stadion, czy będzie komplet czy nie. Myślę jednak, że nic strasznego nie będzie się działo. Ci kibice mają swój styl, ale nie jest to taki fanatyzm, jak w przypadku fanów Standardu Liege. Na meczach Club Brugge jest miła, piłkarska atmosfera. Nie ma się czego bać.
Jak Belgowie nastawieni są do zespołu Śląska Wrocław? Czy to jest przeciwnik, który nie wywołuje większych emocji czy jednak można spodziewać się kompletu publiczności?
- Kompletu publiczności na stadionie raczej nie będzie. To runda wstępna do Ligi Europejskiej i jakiejś takiej wielkiej euforii nie ma. Jest raczej spokój. Belgowie są raczej z reguły bardziej opanowani, spokojniejsi. Ta euforia się jeszcze nie udziela. Oni liczą na przejście i na razie jest spokój.
Jeżeli Śląsk miałby rywalizować w lidze belgijskiej, to walczyłby o miejsca w czołówce czy też może w środkowej części tabeli?
- Z tego co wiem, to Śląsk Wrocław nie prezentuje równej formy. Zdradzają się im lepsze i gorsze mecze, ale po tym, co widziałem, to myślę, że to byłaby to pierwsza szóstka, może ósemka. Uważam, że nie byłoby źle.
W czwartek gospodarze od razu rzucą się do ataku czy jednak będą czekać na swoją okazję?
- Oni mają hiszpańskiego trenera i myślę jednak, że to będzie trochę euforii w ich grze. Nie jestem jednak aż tak związany z Club Brugge, nie znam ich taktyki i ciężko mi pewne rzeczy przepowiadać. Uważam, że od trenera dostaną nakaz, aby jednak jak najszybciej strzelić gola.
Juan Carlos Garrido jest piątym trenerem Club Brugge w ostatnich dwóch latach. Czy Hiszpan potrafił już zaprowadzić pewien ład w drużynie?
- Szukali, szukali i szukali trenera. W klubie była też bardzo duża reorganizacja. Wprowadzano też nowe systemy, a gra jednak pozostawiała jednak wiele do życzenia. W tym trenerze oni widzą jednak stabilizację. Teraz jest ten czas, aby to się potwierdziło jeżeli chodzi o wyniki. Na to liczą i sprawa awansu będzie na pewno dla nich ważna. Tego nie ma co ukrywać.
Jeżeli Śląsk Wrocław, jako klub z Polski, co by nie mówiąc z europejskiego piłkarskiego zaścianka, wyeliminuje Club Brugge, to w Belgi uznane to zostanie jako sensacja?
- Myślę, że tak. Jednak oni liczyli, że to będzie łatwa przerwa i podobna skala problemu, jak w przypadku potyczki w poprzednim sezonie z Węgrami. Jeśli Club Brugge odpadnie w dwumeczu, to na pewno będzie to sensacja.
Z Belgii dla portalu SportoweFakty.pl,
Artur Długosz
We wtorek na naszych łamach przeczytać będzie można obszerną historię Aleksandra Kłaka, bramkarza srebrnej drużyny z Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie