To ja zrezygnowałem - rozmowa z Mirosławem Hajdo, byłym trenerem Sandecji Nowy Sącz

- Zespół jest dobrze przygotowany do sezonu i to potwierdzi się w najbliższym czasie - mówi Mirosław Hajdo, który przestał być trenerem Sandecji. Jak twierdzi szkoleniowiec, była to jego decyzja.

Krzysztof Niedzielan: Pańskie odejście z Sandecji jest nieco zaskakujące. Drużyna rozegrała dopiero dwa mecze ligowe, a do tego kontrakt został rozwiązany dzień przed kolejnym spotkaniem.
Mirosław Hajdo :

Cóż mogę powiedzieć. Stało się, jak się stało. Nie ukrywam, że chciałem dalej pracować w Nowym Sączu. Miałem swój pomysł i chciałem go realizować. Już beze mnie, ale jestem pewien, że chłopcy będą grać coraz lepiej. Z drugiej strony bardzo zabolało mnie to, jak potraktowano mojego asystenta Mariana Tajdusia. Jego odejście miało duży wpływ na moją decyzję i zaogniło sytuację. Klub próbował narzucić mi swojego kandydata na to stanowisko, ale ja nie chciałem innego.

Czy chodziło o Janusza Świerada, którego prezesi widzieli jako pańskiego asystenta już w styczniu, kiedy przychodził pan do Sandecji?

- Nie chcę się na ten temat wypowiadać. Ja chciałem współpracować z Marianem Tajdusiem, którego sam ściągnąłem do klubu.

Mirosław Hajdo nie zbawił Sandecji
Mirosław Hajdo nie zbawił Sandecji

Oficjalny komunikat klubu mówi o rozwiązaniu umowy za porozumieniem stron. Pańskie słowa sugerują, że była to raczej rezygnacja. Gdzie leży prawda?

- To ja zrezygnowałem z pracy w Sandecji.

Jak ocenia pan swoją pracę w sądeckim pierwszoligowcu?

- W poprzedniej rundzie celem było utrzymanie i to udało się zrealizować. Na ten sezon mieliśmy plan, by wprowadzać młodych piłkarzy. Do tego ja postawiłem za cel zajęcie miejsca w pierwszej dziesiątce.

[b]

Początek sezonu był bardzo słaby. Co prawda udało się pokonać Polonię Bytom w Pucharze Polski, ale w lidze drużyna zaprezentowała się w obu meczach mizernie.
[/b]

- Nie jesteśmy faworytem tej ligi. Nie zaczęliśmy najlepiej, ale ten problem nie tylko nas dotyczył. Podobnie było w przypadku takich klubów jak Termalica, Olimpia czy Miedź. Nie ukrywam, że brakowało nam Patryka Tuszyńskiego, zawodnika który umiał utrzymać się przy piłce w formacji ataku. W jego miejsce przyszedł Ormianin Gevorg Badalyan i jak już zostanie zgłoszony do rozgrywek, może być dużym wzmocnieniem.
Czy stawianie tak odważnie na młodych wychowanków nie było zbyt odważnym ruchem?

- Ja tego nie żałuję. Młodym piłkarzom trzeba dać szansę, żeby się sprawdzili i zobaczyli w jakim miejscu są.
Może w przygotowaniach do sezonu pojawił się jakiś błąd?

- Ja uważam, że zespół jest dobrze przygotowany do sezonu i to potwierdzi się w najbliższym czasie.

Komentarze (0)