Kwalifikację do IV rundy podopieczni Jana Urbana wywalczyli w dość nerwowych okolicznościach, jednak cały czas mieli w garści korzystny wynik. - Legioniści właściwie podeszli do rewanżu z Molde FK i myślę, że kontrolowali wydarzenia na boisku. Dużą rolę odegrał też gol strzelony na wyjeździe. Remis 1:1 sprawił, że druga potyczka była łatwiejsza, a jednocześnie sami piłkarze mieli świadomość, że gra na 0:0 byłaby niewłaściwa. Co najistotniejsze, znalazło to potwierdzenie na boisku, bo przez większość meczu ekipa z Warszawy chciała zdobyć bramkę. To się nie udało, jednak cel został zrealizowany - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Andrzej Dawidziuk.
Legia rozluźniła się dopiero od 79. minuty, gdy czerwoną kartkę w szeregach Molde otrzymał Emmanuel Ekpo. - To mógł być jednostkowy problem, który nie powtórzy się w następnych spotkaniach - zaznaczył trener bramkarzy reprezentacji Polski.
W tym roku ekipa ze stolicy ma trochę szczęścia, ale też jedną bardzo cenną umiejętność - potrafi odwracać losy spotkań po nieudanej pierwszej połowie. - To się przydaje nie tylko w europejskich pucharach, lecz po prostu wszędzie. Umiejętność reakcji jest bardzo istotna, właśnie wtedy widać jaka jest prawdziwa twarz zespołu. Ten atut może się Legii przydać, a dobre przykłady już mieliśmy. Wystarczy wspomnieć choćby pamiętny finał Ligi Mistrzów pomiędzy Manchesterem United a Bayernem Monachium - stwierdził Dawidziuk.
Szkoleniowiec zwrócił uwagę na jeszcze jedną okoliczność, która może znacząco pomóc Wojskowym. - W Warszawie jest trochę inne podejście niż w klubach, które biły się o Ligę Mistrzów w ubiegłych latach. Legia oczywiście bardzo chce awansować, lecz nie słyszałem tam wypowiedzi, które stawiałyby piłkarzy pod ścianą. Strategia budowy zespołu polega na tym, że jeśli sukces nadejdzie teraz, to fajnie. Natomiast gdyby się nie udało, spróbujemy za rok. Sądzę, że to dość ważne.
W przeszłości bywało tak, że naszym zespołom do awansu brakowało bardzo niewiele. - Nie możemy powiedzieć, że ciągle odpadamy, bo jesteśmy słabsi. Zdarzało się przecież, że o niepowodzeniach decydowały detale, pojedynczy błąd indywidualny. Wróćmy np. do dwumeczu Wisły Kraków z APOEL Nikozja, gdzie Białej Gwieździe zabrakło zaledwie kilku minut. Myślę, że teraz Legia nie jest znacząco silniejsza, lecz towarzyszy jej większy spokój. Plan minimum, jakim była faza grupowa Ligi Europejskiej, został zrealizowany. Przyszła więc pora na postawienie sobie kolejnego celu - oznajmił Dawidziuk.
Czy z wylosowania Steauy Bukareszt należy się cieszyć? - Pierwsze skojarzenie, jakie nasuwa mi się w związku z tym klubem, to osoba Helmutha Duckadama. W 1986 roku bramkarz ten popisał się nie lada wyczynem. W serii rzutów karnych obronił wszystkie strzały i dzięki temu rumuńska drużyna pokonała Barcelonę, zdobywając Puchar Mistrzów. To zdarzenie do dziś jest rekordem europejskich rozgrywek. Jeśli chodzi natomiast o wartość sportową Steauy, to myślę, że szanse należy określić pół na pół. Legia ma pełne podstawy, by myśleć o awansie - powiedział.
Pozostali potencjalni rywale ekipy Jana Urbana to: Celtic Glasgow, FC Basel, Viktoria Pilzno i Dinamo Zagrzeb. - Żaden z tych przeciwników nie byłby łatwy, ale też żaden nie wyróżnia się zdecydowanie. Największa marka to Szkoci, choć trudno ocenić jaki jest ich obecny potencjał, zwłaszcza że ostatnio doszło tam do osłabień. Mistrz Polski nie miał pecha w losowaniu. Uważam, że dwumecz IV rundy nieco większym wyzwaniem będzie dla Steauy. Do tej pory Rumuni wyeliminowali Vardar Skopje i Dinamo Tbilisi. Na tle tych przeciwników Legia jest zdecydowanie bardziej wymagająca i wyżej zawiesi poprzeczkę. Oby Steaua jej nie przeskoczyła - zakończył Dawidziuk.