30-letni snajper w piątkowym meczu 4. kolejki T-Mobile Ekstraklasy z Jagiellonią Białystok (1:1) zanotował asystę przy trafieniu Patryka Małeckiego. Biała Gwiazda po najlepszym występie w tym sezonie - a kto wie, czy nie najlepszym w całym 2013 roku - straciła jednak punkty, bowiem w doliczonym czasie gry Michała Miśkiewicza z rzutu wolnego pokonał Bekim Balaj.
- Coś ruszyło. Oczywiście bylibyśmy w innych nastrojach, gdybyśmy ten mecz wygrali, bo powinniśmy go wygrać. Straciliśmy cenne dwa punkty. Jeśli chodzi o mój występ, to w porównaniu z tym pierwszym we Wrocławiu jest postęp. Może jeszcze nie fizyczny, bo umówmy się: byłem na boisku przez pełne 90 minut, ale od 80. minuty nie pomagałem już drużynie - mówi Brożek.
Wiśle w meczu z Jagiellonię brakowało wykończenia akcji. "Brozio" ma na ten temat trochę inne zdanie: - Brakuje ostatniego podania. Fajnie przechodzimy do ataku pozycyjnego, ale w momencie, gdy trzeba dograć tę ostatnią piłkę, mamy problem. Momenty są. Potrafi rozegrać piłkę, zaatakować rywala wysokim pressingiem, ale po 10 minutach takiej gry mamy przestój i oddajemy rywalowi inicjatywę.
30-latek powoli odbudowuje formę fizyczną. W końcu przez dwa miesiące przed powrotem do Krakowa nie trenował z zespołem, a wcześniej leczył kontuzję. Brożek przekonuje jednak, że do następnego meczu ligowego powinien być już w dobrej dyspozycji: - Znam swój organizm i myślę, że te dwa tygodnie wystarczą na to, żeby dojść do optymalnej formy fizycznej.
Kolejnym przeciwnikiem Wisły będzie będący w dołku poznański Lech. - Pół żartem, pół serio mogę powiedzieć, że szkoda, że teraz nie graliśmy z Lechem. Tymczasem dwa tygodnie do meczu to jest naprawdę dużo i można zrobić wiele pożytecznego z drużyną - komentuje Brożek.
Przed spotkaniem z Jagiellonią kibice Wisły zgotowali Brożkowi bardzo gorące przyjęcie. 36-krotny reprezentant Polski zagrał na Reymonta 22 po 992 dniach przerwy. - Spędziłem tu kupę czasu. Miło jest wrócić do domu. Po opadnięciu tych emocji związanych z powrotem wszystko pójdzie we właściwym kierunku - kończy "Brozio".