W 1/16 finału Pucharu Polski Biała Gwiazda trafiła na z pozoru łatwego rywala, drugoligowe Zagłębie Sosnowiec. - Rozgrywki Pucharu Polski żądzą się swoimi prawami. Trener nas uczulał, że jeśli zlekceważymy przeciwnika, to będzie bardzo trudno - podkreślił Patryk Małecki.
Od samego początku spotkania sosnowiczanie rzucili się do gry i nawet byli w stanie zdominować Wisłę, ale na niezbyt długo. W 18. minucie z około 25 metrów Łukasz Matusiak trafił w poprzeczkę i zmarnował okazję swojej drużyny na objęcie prowadzenia. - Do 40. minuty Zagłębie godnie się broniło, ale pokazaliśmy, że jesteśmy lepszą drużyną i zasłużenie wygraliśmy - zauważył Małecki.
W 42. minucie wynik meczu otworzył Michał Chrapek, co wyraźnie uspokoiło grę Wiślaków. Po przerwie na murawę obie drużyny wyszły zmotywowane, ale błąd obrony Zagłębia i bramka Łukasza Garguły na 2:0 skutecznie załamały grę sosnowiczan, którzy wraz z biegiem czasu coraz bardziej odstawali od swoich rywali.
- Chcieliśmy jak najszybciej strzelić bramkę. Nie udawało się to do 42. minuty, ale konsekwentnie graliśmy swoją piłkę. Wiedzieliśmy, że w końcu ten gol musi paść. Cieszy, że jako pierwsi trafiliśmy i potem poszliśmy za ciosem w drugiej połowie, w której zdobyliśmy trzy bramki - powiedział skrzydłowy Wisły.
Na trybunach Stadionu Ludowego zasiadł komplet widzów i stworzył atmosferę, którą zachwycali się zarówno trenerzy, jak i piłkarze. - Kibice Zagłębia zrobili fajną oprawę, szkoda że nie było naszych, bo ten mecz wyglądałby dużo lepiej - zaznaczył Małecki.