Poniedziałek w Eredivisie: Szkoleniowiec lidera nie wierzy w tytuł mistrzowski

Zwycięstwo 3:1 z Feyenoordem Rotterdam w minionej kolejce Eredivisie pokazało, że w tym sezonie drużyna z północnej Holandii może być, wzorem SC Heerenveen i Twente Enschede w poprzednim sezonie, rewelacją ligi. Optymistyczne nastroje studzi jednak trener Groningen Ron Jans.

W tym artykule dowiesz się o:

Jesteśmy liderem, ale celujemy w pierwszą ósemkę

- Przed rozpoczęciem sezonu zakładaliśmy, że jesteśmy w stanie znaleźć się na zakończenie rozgrywek w czołowej ósemce - powiedział Jens dla De Telegraaf.

Czy pozycja numer jeden i mistrzostwo Holandii to dla Groningen za wysokie progi? - Jeżeli zajmiemy jak najwyższe miejsce w lidze, to oczywiście będzie to powód do zadowolenia. Nie sądzę, jednak, abyśmy mogli na chwilę obecną liczyć się w walce o mistrzostwo Holandii. Na pewno nie postawiłbym na nasze mistrzostwo dużych pieniędzy - dodał ze śmiechem Jens.

Trzy zwycięstwa i remis - tak prezentuje się dorobek drużyny z Euroborg w tym sezonie. - Przewodzenie w tabeli oczywiście jest miłą rzeczą, ale po czterech meczach nie mogę jeszcze sprawiedliwie ocenić naszego potencjału. Wszyscy powtarzają, że naszym sprawdzianem umiejętności będzie mecz z Ajaksem. Dla mnie mecz z Ajaksem będzie ważny 18 października. Wcześniej musimy wygrać z Ado Den Haag - przyznał Ron Jens.

Jens prowadzi Groningen już od sześciu lat. Czy prowadzona przez niego obecnie drużyna jest najlepsza, odkąd zaczął pracę w tym klubie? - Uważam, że najlepszy skład mieliśmy w styczniu zeszłego roku, zanim odeszli Rasmus Lindgren i Bruno Silva do Ajaksu, a Erik Nevland do Fulham. Mam jednak nadzieję, że podczas przyszłej zimowej sesji transferowej to my będziemy aktywni na transferowej giełdzie - zakończył Ron Jens.

Feyenoord się rozsypał

Porażka z Groningen 1:3 nie była jedyną złą informacją dla szkoleniowca Feyenoordu Gertjana Verbeeka. W czwartkowym spotkaniu Pucharu UEFA ze szwedzkim Kalmar, Verbeek będzie musiał się obejść bez kontuzjowanych w meczu z Groningen bramkarza Henk Timmera i napastnika Jona Dahl Tomassona.

Lista kontuzjowanych zawodników obejmuje na chwilę obecną o wiele więcej nazwisk, niż tylko Timmer i Tomasson. Ron Vlaar, Andwele Slory, Denny Landzaat i Jonathan de Guzman na pewno nie będą do dyspozycji Verbeeka w czwartek.

Joel Tshibamba i najgłupsza czerwona kartka w piłce nożnej

Strzelić gola na wagę remisu i zostać odstąpionym od czci? Takie wahania nastrojów musiał wytrzymać napastnik NEC Nijmegen Joel Tshibamba.

20-letni zawodnik pojawił się na placu gry w spotkaniu z Heracles Almelo w 63. minucie. Po kilku minutach zobaczył pierwszą, jak się później okazało, fatalną w skutkach żółtą kartkę. W 74. minucie to jego gol dał prowadzenie NEC. Piłkarz tak cieszył się ze zdobytej bramki, że zdjął meczową koszulkę. Reakcja sędziego mogła być tylko jedna - druga żółta i w konsekwencji czerwona kartka. Heracles doprowadził do wyrównania na dwie minuty przed regulaminowym czasem gry. Ciekawostką jest fakt, że w tym sezonie Tshibamba jest drugim zawodnikiem NEC, który w taki sposób został usunięty z placu gry. W pierwszej kolejce NEC wygrał z De Graafschap 2:0, a strzelec drugiej bramki Rutger Worm również za zdjęcie koszulki otrzymał drugą żółtą kartkę i opuścił plac gry.

- Jak może tak zachować się młody zawodnik? Rozumiem, że to emocje, ale to już kolejny nasz zawodnik ukarany w tym sezonie czerwoną kartką po zdobyciu gola. Nie można tylko myśleć o sobie. Bramka

Tshibamby była ładna, ale, żeby w ten sposób celebrować jej zdobycie, jest po prostu głupotą - grzmiał obrońca NEC El Akchaou.

- Od razu wiedziałem, że za chwilę będziemy grali w dziesiątkę, kiedy tylko zobaczyłem, jak Tshibamba świętuje zdobycie gola. To była niesamowicie głupia akcja. Jestem przekonany, że grając w pełnym składzie, wygralibyśmy mecz z Heracles - dodał pomocnik NEC Bas Sibum.

W obronie Tshibamby nie stanął nawet menedżer Mario Been, choć z drugiej strony, trudno wyobrazić sobie jakiegokolwiek szkoleniowca, który mógłby wytłumaczyć takie zachowanie swojego podopiecznego. - Wprowadziłem Tshibambę na boisko, żeby wzmocnił siłę naszego ataku. Pracował świetnie, ale to, co zrobił po zdobyciu gola, naprawdę mnie zasmuciło. Przed tym chłopakiem jeszcze długa, ciężka praca - przyznał Been.

Źródło artykułu: