- Na Okocimskim fortuna nam nie sprzyjała. Z Miedzią statystyki były przeciwko nam, ale liczy się to co w sieci, a to my zdobyliśmy jedyną w tym meczu bramkę - mówi Łukasz Budziłek, golkiper katowickiej drużyny.
W meczu z Miedzią Legnica piłkarze GKS-u Katowice spisali się bardzo słabo, nie stwarzając praktycznie żadnego zagrożenia pod bramką rywala. - Po meczu z GKS-em Bełchatów nie ważny był styl. Ważne było to, żebyśmy wygrali, żeby jakieś nadzieje w sobie rozbudzić. Czekamy na nowego trenera i na pewno otrzyma on zadanie od prezesa, żeby ten styl w nas wykreować. Na tiki-takę w Katowicach jeszcze przyjdzie czas - zapewnia bramkarz GieKSy.
Golkiper katowiczan musiał uwijać się jak w ukropie. Sam Zbigniew Zakrzewski mógł dwukrotnie wpisać się na listę strzelców. - "Zaki" w trakcie meczu podchodził do mnie kilka razy i żartował, żebym mu coś "wypluł". Odpowiadałem, że miał swoją szansę już na wiosnę, kiedy mi piłka z rąk uciekła, a on nie strzelił. Cieszę się, że udało nam się zero z tyłu zachować, bo w świat pójdzie wynik, a nie gra - przekonuje 22-latek.
W meczu z Miedzianką GKS chciał zrehabilitować się za środową klęskę w Bełchatowie. - Od razu po meczu jeszcze trener Górak mówił nam, żebyśmy jak najszybciej o tym wyniku zapomnieli. 0:5 to srogie lanie i nie da się tego ukryć. Mieliśmy tylko dwa dni do następnego spotkania i nawet występu w Bełchatowie nie analizowaliśmy, żeby myślami do tego nie wracać - wyjaśnia "Budził".
O wyniku potyczki przesądził jedyny w tym starciu celny strzał GKS-u. Rzut karny podyktowany za faul Mateusza Szczepaniaka na Krzysztofie Wołkowiczu na bramkę zamienił Sławomir Duda. - Za tę sytuację należy się Sławkowi duży szacunek, bo żeby w takiej sytuacji, przy takim wyniku, podejść do piłki i z takim spokojem wykorzystać rzut karny trzeba być bardzo silnym psychicznie - kiwa głową z uznaniem zawodnik katowiczan.
W drużynie z Bukowej wciąż żywa jest nadzieja, że GieKSa włączy się do walki o najwyższe cele na boiskach I ligi. - Matematyka nie kłamie. Mamy do zdobycia jeszcze 87 punktów i to naprawdę sporo. Ile z tego trafi na nasze konto, okaże się dopiero na koniec sezonu. My jesteśmy gotowi do ciężkiej pracy i wierzymy, że uda nam się namieszać - puentuje bohater drużyny z Bukowej.