Mariusz Rumak: Zawisza nie ma gwiazd, ale dysponuje solidnym kolektywem

Lech odniósł dotąd zaledwie jedno ligowe zwycięstwo, ale jego najbliższy rywal ma jeszcze gorszy bilans. Czy poznaniacy pokonają Zawiszę? Trener Mariusz Rumak ocenia szanse bardzo ostrożnie.

Po ostatniej porażce z Wisłą Kraków (0:2) szkoleniowiec Kolejorza wypowiedział wiele gorzkich słów. Czy ten wstrząs da pozytywne efekty? - O tym przekonamy się w niedzielę. Mecz to najlepszy egzamin. To co padło z moich ust po spotkaniu z Białą Gwiazdą nadal uważam za słuszne. Nie zmieniłem zdania - stwierdził Mariusz Rumak.

Zawisza zgromadził do tej pory zaledwie trzy punkty i nie poczuł jeszcze smaku zwycięstwa. Jak opiekun Lecha ocenia potencjał beniaminka? - Nie uważam, by dotychczasowe wyniki bydgoszczan uprawniały nas do twierdzenia, że niedzielne starcie będzie łatwe. Takich meczów po prostu nie ma - zaznaczył.

- Drużyna Zawiszy dopiero awansowała do T-Mobile Ekstraklasy, mimo to ma kilku doświadczonych piłkarzy. W jej składzie brakuje typowych gwiazd, natomiast podoba mi się zespołowość. Gdybym miał porównać bydgoszczan do Wisły Kraków, z którą mierzyliśmy się w poprzedniej serii, to wiadomo, że beniaminek nie dysponuje aż takim ograniem - zanalizował Rumak.

Na kogo sztab szkoleniowy Kolejorza zwróci szczególną uwagę? - Dobre wrażenie robi na mnie Michał Masłowski. Biorąc pod uwagę sześć kolejek nowego sezonu, to na pewno wyróżniający się zawodnik Zawiszy - dodał trener.

Jaka jest sytuacja kadrowa Lecha? - Jeśli chodzi o zmiany w stosunku do poprzednich spotkań, to zdolny do gry jest Karol Linetty. Zabraknie natomiast kontuzjowanego Jasmina Buricia, nie w pełni sił jest też Barry Douglas. Do tego dochodzą absencje, które miały miejsce już wcześniej. Dotyczy to choćby Rafała Murawskiego - poinformował Rumak.

Lech zdążył uprawnić do gry Daylona Claasena i jest spora szansa, że w niedzielę zawodnik z RPA zaliczy debiut. Na murawie Inea Stadionu na pewno nie zobaczymy natomiast Kamila Drygasa. 21-letni pomocnik przeniósł się do Zawiszy w środku tygodnia, ale na mocy dżentelmeńskiej umowy nie wystąpi przeciwko byłemu pracodawcy.

Źródło artykułu: